wtorek, 26 grudnia 2017

Jakie błędy popełniłem i czego się nauczyłem w 2017?

Gdybym mógł gdzieś kupić gwarancję, że 2018 będzie tak samo udany jak 2017, byłbym gotowy sporo za nią zapłacić 🙂

Moje podstawy się nie zmieniły – od lat:

  • nie mamy długów
  • mamy oszczędności, które nas wspierają
  • nasze zarobki pokrywają koszty życia

Do tych podstaw doszło wiele dobrego.

Mega udana restrukturyzacja


Błędy i lekcje 2017
W podsumowaniu 2016 roku pisałem o rzeczach, które chciałbym zmienić (więcej).

Było ich naprawdę dużo.

O dziwo - wszystkie udało się zmienić!

W skrócie: zmniejszyliśmy stałe koszty, a zwiększyliśmy zarobki, głównie dzięki dwóm rzeczom:

  • umieściliśmy dwójkę naszych dzieci w publicznym przedszkolu (koniec z wydatkami na prywatne)
  • dwa razy zmieniałem w tym roku pracę - za każdym razem znacznie polepszając warunki zatrudnienia i jakość pracodawcy 

Należę do osób, które czują się bezpiecznie i swobodnie tylko wtedy, gdy mam bardzo duży zapas, bardzo duży margines błędu.

Na koniec 2017 jestem o wiele bliżej tego stanu niż na koniec 2016.

Ale nie chodzi tylko o pieniądze.

O ile w 2016 byłem w bardzo słabej formie fizycznej i psychicznej, z apogeum w postaci poważnej choroby (więcej), w 2017 wróciłem do dobrej kondycji.

Po latach przerwy gram regularnie w squasha. Nie choruję, nawet gdy chorują moje dzieci lub żona!

Jak zachować równowagę?


Ostatnie, czego mi potrzeba, to takie duże skoki formy i nastroju. Dlatego coraz więcej myślę o tym, jak zachować równowagę.

I co zrobić, żeby to, co jest dla mnie ważne, było możliwie trwałe, stabilne i ciągłe.

I żebym nie stracił energii do działania.

Nie sądzę, żeby był “jeden przycisk” albo “jedna pigułka”, który to wszystko załatwia. Trzeba działać na kilku frontach jednocześnie. Przyglądam się różnym technikom.

Jedną, która do mnie przemawia, usłyszałem od Jonathana Fieldsa. Opiera się na prostej koncepcji - trzech wiaderek.

Trzy wiaderka
Trzy wiaderka: praca, więzi, zdrowe ciało i umysł

Na jakość naszego życia składają się trzy wiaderka:

  • praca
  • relacje
  • witalność

Praca to nie tylko praca zarobkowa, ale też inne życiowe obowiązki (np.w roli rodzica), działalność społeczna czy twórczość.

Relacje to jakość naszych więzi z najbliższą rodziną, przyjaciółmi, znajomymi z pracy, lokalną społecznością, siłą wyższą czy naturą.
 
Witalność to stan naszego ciała i ducha.

Z każdego z tych wiaderek nieustannie uchodzi “woda”. Trzeba je napełniać na nowo, żeby nie wyschły.

Równowaga, trwała chęć do działania i pozytywna energia biorą się z tego, że:

  • pracujemy, udzielamy się i tworzymy 
  • dbamy o ludzi wokół nas
  • nie zaniedbujemy naszego ciała i umysłu (dbamy o siebie)

W 2018 mam zamiar pytać się co jakiś czas, jak wyglądają moje trzy wiaderka.

Na liście rzeczy, które na pewno chciałbym poprawić lub zrobić w nowym roku są:

  • inwestować więcej w siebie i swoją rodzinę
  • intensywniej spędzać weekendy
  • przeżyć z dziećmi jakieś “przygodowe wakacje” (na miarę kilkulatków), które zapamiętają
  • więcej odpoczywać i cieszyć się życiem - najlepiej aktywnie
  • wrócić do czytania większej ilości książek
  • skupić się na mojej głównej pracy i odrzucić drobne zlecenia z czasów, gdy byłem głównie freelancerem
  • strategicznie podnosić kwalifikacje
  • zrobić duży facelift tego bloga 🙂
  • myśleć dużo, dużo mniej o pieniądzach, w szczególności o oszczędzaniu 🙂 

Mam nadzieję, że robienie planów zadziała w tym roku tak samo dobrze jak przy okazji poprzedniego podsumowania.

Na serio - jestem wstrząśnięty, jak dużą moc sprawczą ma gruntowne przemyślenie i opisanie spraw, które nas trapią. A potem działanie, nawet bardzo powolne i ostrożne, żeby je zmienić.

---

Wszystkiego najlepszego na święta i nowy rok!

12 komentarzy:

  1. Michał a czemu jako samozatrudniony nie masz chorobowego? Czy za leczenie też sam płacisz? Wesołego końca Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za pytanie!

      Przez cały 2017 byłem pracownikiem etatowym, więc podlegam pod standardowe rozwiązania prawne, w tym związane z ubezpieczeniem chorobowym.

      Wcześniej, gdy pracowałem na jednoosobowej działalności gospodarczej, nie opłacałem dobrowolnej składki chorobowej. I dlatego nie miałem prawa do zasiłku chorobowego...

      Gdy zaczynałem pracę w wieku 22-23 lat byłem kompletnie zielony w kwestiach ubezpieczeń społecznych i miałem inne priorytety. Dopiero niedawno forma zatrudnienia zaczęła mi "wadzić". Taka "goła" jednoosobowa działalność gospodarcza była totalnie niedopasowana do moich potrzeb na tym etapie życia i przerzucała na mnie dużo ryzyk.

      W sumie chciałem o tym napisać całą sekcję w tym artykule, bo jestem po dużym przewartościowaniu swojego podejścia do zatrudnienia (np. działalność vs etat w dobrej jakości firmie), ale stwierdziłem, że nie będę wywoływał kontrowersji :)

      Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń
    2. A własnie takie oposanie byloby najlepsze dla innych. Po doświadczeniach i rzeczywistych kłopotach / lepszych rozwiązań.

      Usuń
    3. Dzięki za komentarz!

      Na pewno trochę straciłem okazję, żeby to przekazać. Na 99% będą jeszcze okazje, żeby to opisać w szczegółach.

      Od dawna chodzi mi po głowie dłuższy cykl na temat ubezpieczeń - i obowiązkowych (społecznych i zdrowotnych), i prywatnych (np. domu czy na życie). Dużo lepiej rozumiem kontekst tych rozwiązań, będąc 35 latkiem z ponad 10 latami doświadczeń w pracy, rodziną na utrzymaniu i chęcią dbania o siebie i najbliższych, co by się nie wydarzyło.

      Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń
    4. Wybór etatu b. rozsądny, tylko że mleko się już trochę rozlało. Z tych lat na jednoosobowej działalności gospodarczej wiele na emeryturę nie będzie, tyle z tego, że staż się liczył. W nowym systemie emerytalnym najbardziej cenne są te najwcześniej wpłacone składki, ponieważ najwięcej razy zdążą się "zwaloryzować" , czyli zaliczyć procent składany od corocznych waloryzacji (jak dotąd - bardzo hojnych, nie mylić z waloryzacją realnie wypłacanych emerytur, to zupełnie co innego). Dużo bardziej opłaca się zachrzaniać od wczesnej młodości , a potem nawet 15 lat przed emeryturą być na bezrobociu niż wpierw płacić symboliczne składki, a dopiero pod koniec życia zawodowego wpłacać dużo. I jeszcze jedno. Gadanina o rzekomo głodowych przyszłych emeryturach z ZUS w przypadku osób które dziś wpłacają jakie-takie składki nie jest prawdziwa. Te wszystkie prognozy ZUS, przysyłane raz w roku do domu w ogóle nie uwzględniają corocznych waloryzacji, a te przez minione 17 lat wyniosły średnio 6,35% netto (dla I filaru). Mężczyzna z naliczonym kapitałem początkowym, który przechodzi na emeryturę w wieku 65 lat i ma ponad 35 lat składkowych, spokojnie wykręci około 3 tysięcy zł emerytury.Nie mówiąc już o osobach płacących przez parę(naście) lat maksymalne składki - tacy mężczyźni przy dzisiejszych wiatrach mają szanse na ok. 5 tysięcy. W czarnej d... są za to kobiety, bo przy wieku emerytalnym ustalonym na 60 lat , ciążach, chorobowych, ur. macierzyńskich i wychowawczych są praktycznie skazane na b. niskie świadczenia (wynikające z krótkiego stażu i słabych współczynników emerytalnych GUS dla wieku 60 lat).

      z17@gazeta.pl

      Usuń
    5. Dzięki za genialny komentarz!

      Tak - rozlało się. Było wiele powodów, dla których tak potoczyła się moja historia.

      Na swoją obronę mam to, że o ile moje składki ZUS były "symboliczne", 10 lat młodszy ja miał na tyle rozumu w głowie, żeby nie konsumować wszystkich zarobków, oszczędzać i inwestować.

      Kto wie, może jakoś uda mi się zrównoważyć te "stracone lata" po stronie dobrowolnej, czyli IKE, IKZE i cała reszta.

      Mój nowy pracodawca prowadzi dla swoich pracowników PPE. Oczywiście przystąpiłem, z niewielką składką dobrowolną, którą planuję podwoić lub potroić, jeśli praca będzie dobrze się układać. Od marca będzie to kolejny kanał budowania długoterminowych zasobów.

      Ale to prawda, że w moim przypadku w przyszłości będę musiał liczyć raczej na jakąś hybrydę świadczeń państwa i własnych zasobów. Być może nawet z lekkim przesunięciem w stronę własnych zasobów. Kto wie...

      Przynajmniej o tym wiem i dostosowałem się do tej rzeczywistości od początku prowadzenia działalności w wieku ok. 22-23 lat.

      Bzdur wokół tematu emerytur publicznych, obecnych i przyszłych, jest oczywiście co nie miara. Uczymy się jako społeczeństwo bardzo powoli.

      Pozdrawiam i proszę częściej się udzielać!

      PS. Pół żartem, pół serio, może byśmy się jakoś dogadali i zająłby się Pan opisywaniem / analizowaniem publicznej części systemu emerytalnego w ramach tego bloga / serwisu?

      Usuń
    6. Ma Pan duże szczęście z tym PPE u aktualnego pracodawcy. Firmy , które mają u siebie PPE będą zwolnione z obowiązku wprowadzenia PPK (Pracowniczych Programów Kapitałowych - sztandarowy projekt premiera Morawieckiego). Korzyść jest zasadnicza, bo PPE to są całkowicie prywatne pieniądze i nawet można je wypłacić (z pewnymi obciążeniami) przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Natomiast owe projektowane PPK.... docierają do mnie wieści mocno zatrważające. Szczegóły na razie pomińmy.

      Ad ps - ok, czemu nie?

      z17

      Usuń
    7. "Dużo bardziej opłaca się zachrzaniać od wczesnej młodości , a potem nawet 15 lat przed emeryturą być na bezrobociu niż wpierw płacić symboliczne składki, a dopiero pod koniec życia zawodowego wpłacać dużo. I jeszcze jedno. Gadanina o rzekomo głodowych przyszłych emeryturach z ZUS w przypadku osób które dziś wpłacają jakie-takie składki nie jest prawdziwa. Te wszystkie prognozy ZUS, przysyłane raz w roku do domu w ogóle nie uwzględniają corocznych waloryzacji, a te przez minione 17 lat wyniosły średnio 6,35% netto (dla I filaru). Mężczyzna z naliczonym kapitałem początkowym, który przechodzi na emeryturę w wieku 65 lat i ma ponad 35 lat składkowych, spokojnie wykręci około 3 tysięcy zł emerytury"

      Jestem zaskoczony nie tyle cytowanym wpisem, co przyklaśnięciem autora bloga takiej narracji.

      Pieniądze w ZUS nie biorą się z powietrza. Ba... ten "cudowny" wynik jest zapisem księgowym, czyli pobożnym życzeniem. Gorzej... jest zapisem, że nasze dzieci będą musiały ten "wynik inwestycyjny" spłacić.

      Już obecnie ZUS powinien ograniczyć świadczenia - niestety najłatwiej i "sprawiedliwie" obciąć wszystko powyżej konkretnej kwoty, tak aby zobowiązania oraz koszty ZUS nie przewyższały sumy składek. Nie ma innego wyjścia!

      Cóż... nie mam pojęcia, jak uzmysłowić ludziom, że bieżąca wycena rynkowa ich akcji na podstawie ostatnich transakcji (tym jest w istocie wykres ceny) jest osobną kwestią w ocenie wyniku inwestycyjnego ich portfela. W zasadzie nie ma to nic wspólnego z osiąganymi zyskami. Dochód z dywidend jest podstawą sukcesu, ponieważ regularna wypłata dywidend jest najlepszą miarą efektywności podmiotu gospodarczego.

      Ostatnio zadano mi pytanie o różnicę między akcjami, a aktywami nie przynoszacymi dochodu z samego faktu ich posiadania. Otóż przedsiębiorstwo pożycza pieniądze na rynku giełdowym, gdyż jest to tańsze niż kredyt bankowy i ryzyko inwestycji nie jest jedynie po stronie spółki, kiedy to całość pieniędzy z odsetkami trzeba zwrócić.
      Kiedy zainwestowane pieniądze zwiększają przychód oraz zyski, a cena akcji ze względu na złe nastroje rynkowe przez długi czas pozostaje w rejonach sugerujących niedowartościowanie, to zdarzają się takie sytuacje, że ogłaszane jest wezwanie na akcje z premią 90%!
      https://blogi.bossa.pl/2017/12/27/blaski-i-cienie-wielkiej-ucieczki-z-gpw/

      Rynek nie jest efektywny w bieżącej wycenie spółek. Generuje to jednak okazje inwestycyjne, zwiększając potencjalną stopę dywidendy przy zakupie po niższej cenie. Tak jak kiedyś wspomniałem, w miarę bliska rzeczywistej wartości rynkowej jest cena przy wezwaniu na znaczący pakiet akcji. W pozostałym okresie rynek błądzi między różnymi aproksymacjami uczestników handlu, tudzież estymacjami. Ze względu na dążenie "inwestorów" do skracania okresu zaangażowania w akcje, to drugie traci na znaczeniu. Liczy się szybki zarobek pochodzący z kieszeni innego uczestnika rynku, który odkupi drożej udział w zyskach (tym jest akcja z punktu widzenia inwestora).

      Jak zwykle celnie ujmuje temat drugi najbogatszy człowiek na świecie, którego strategii niemal nikt nie chce stosować, a jest jedyną tak efektywną:
      "Moim ulubionym horyzontem inwestycyjnym jest wieczność".

      Usuń
    8. Dziękuję za komentarz!

      Przepraszam, że moja reakcja na komentarz innego czytelnika nie spełniła Twoich oczekiwań. Mimo wszystko chciałbym zachować wolność w sposobie rozmawiania z czytelnikami i nie wiązać się z jakąś sztywną wizją rzeczywistości.

      Zadajmy sobie kilka pytań w oparciu o rzeczywistość:

      1. Czy bank chętniej udzieli kredytu dla osoby, której dochód bierze się a) z państwowej emerytury, b) dywidend z posiadanych akcji? Co jest bardziej wartościowym zabezpieczeniem dla kalkulującej instytucji finansowej?

      2. Czy przeciętny Kowalski wolałby 1500 zł co miesiąc od państwa, gwarantowane do końca życia i zabezpieczone "od dołu", czy wolałby zmienny dochód z dywidend, niewypłacany w miesięcznych interwałach i zależny od kondycji finansowej spółek?

      3. Kto jest w silniejszej pozycji, żeby chronić beneficjenta stałego dochodu: a) Budżet Państwa, powiązany z podatkami od akcyzy poprzez VAT po cło oraz bezpośrednio kontrolujący poziom oraz instrumenty dłużne w kraju, b) firma notowana na giełdzie papierów wartościowych, w której beneficjent dochodu jest "cichym i biernym" akcjonariuszem?

      Nie piszę tego, żeby udowadniać jakąś tezę.

      Ja nie mam żadnej silnej tezy. I dlatego nie kupuję jednostronnej tezy, że liczy się tylko aktywność gospodarcza na wolnym rynku. Że państwo nie ma żadnej roli, wiarygodności czy siły. Że akumulacja praw do publicznej emerytury to bardziej "wirtualny zapis" niż wycena spółki na giełdzie.

      To po prostu zaprzecza rzeczywistości, która jest bardziej złożona.

      Moja podejście jest po prostu bardziej zniuansowane i hybrydowe. Nie neguję niczego, co rzeczywiście istnieje.

      Ani spółek, które mogą pomóc mi gromadzić majątek dzięki budowaniu wartości biznesu i wypłacie dywidend: http://www.mojaprzyszlaemerytura.pl/2017/03/co-to-jest-wartosc-dla-akcjonariuszy.html

      Ani instytucji państwa, które są NADRZĘDNE wobec aktywności gospodarczej i powinniśmy o nie dbać na maksa, bo od ich kondycji zależy RÓWNIEŻ los firm, które są notowane na polskiej giełdzie.

      A w praktyce oznacza to, że opłacam składki na publiczny system bez najmniejszego żalu ORAZ nabywam różnorodne aktywa finansowe, w tym bezpośrednio akcje spółek, żeby mieć drugą, niepubliczną nogę swoich długoterminowych oszczędności.

      Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń
  2. Powodzenia w 2018 roku i osiągnięcia nowych celów. Bardzo fajny blog!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystarczy popatrzeć na krzywe demograficzne i od razu widać, że to jest kwestia kilku lat, gdy aktualni emeryci wrócą do pracy (jak aktualnie w Czechach), rząd podniesie wiek emerytalny (obstawiam już nawet ponad 67 lat) - no ale wtedy aktualnych demagogów u władzy już na pewno nie będzie, znikną razem z populizmem 500+

    OdpowiedzUsuń

A co Ty sądzisz?