poniedziałek, 24 listopada 2014

Czy inwestowanie to hazard?

To pytanie nie daje mi spokoju. Nie mogę też dojść do jakiegoś porządku z pojęciami inwestowanie oraz spekulacja. Czym się różnią od siebie? Czym się różnią od hazardu? Czy te trzy pojęcia kompletnie się wykluczają, czy może jednak mają ze sobą coś wspólnego? Czy inwestowanie jest „lepsze” od spekulowania, które z kolei jest „lepsze” od hazardu? A może takie ostre (i dość powszechne) wartościowanie tych słabo zdefiniowanych i różnie rozumianych pojęć prowadzi tylko i wyłącznie do kolejnych nieporozumień i uprzedzeń, które na pewno nie pomagają się nam poruszać po współczesnych finansach?

Dlaczego mnie to męczy? Ponieważ jeśli chcemy zabezpieczać się z myślą o przyszłych wydatkach, np. związanych z dziećmi lub emeryturą musimy inwestować. Pod pojęciem inwestowanie rozumiem po prostu alokację oszczędności w różne klasy aktywów finansowych, w tym ryzykowne jak akcje czy obligacje długoterminowe. Z drugiej strony większość z nas nie chce traktować swoich długofalowych celów jak losu na loterii czy rozdania kart w kasynie na zasadzie „może się uda, może się nie uda”. Jak mają się do tego popularne opinie, również wśród znanych polityków, ekonomistów czy dziennikarzy, że „giełda to kasyno”, „to, co robią fundusze emerytalne, to forma hazardu”, a „fundusze inwestycyjne to jedna wielka loteria”?

W tym artykule zastanawiam się, czym się różnią się oraz co mają ze sobą wspólnego wspólnego inwestowanie, spekulowanie oraz hazard. To moje pierwsze podejście do tego gigantycznego tematu – co jakiś czas mam zamiar do niego wracać.

Mamy różne opinie

Inwestowanie, spekulacja, hazard
Zadałem tytułowe pytanie w jednym z newsletterów wysyłanych do moich czytelników, prosząc o jasną deklarację, czy uważają inwestowanie za hazard czy nie. Szybkie statystyki pokazują, jak bardzo jesteśmy różni w naszych nastawieniach:

- dostałem 21 e-maili zwrotnych zajmujących jakieś stanowisko,
- było 12 głosów na nie (inwestowanie to nie jest hazard),
- było 9 głosów na tak (inwestowanie to jest hazard),

Kilka ciekawych, dłuższych wypowiedzi (anonimowo):

1. „Dla mnie z definicji inwestowanie to rodzaj hazardu i tym właśnie różni się od oszczędzania”.

2. “Hazard to inwestowanie w coś, gdzie stopa zysku jest ogromna, ale pewność jest znikoma. Dlatego np. typowy hazard (jest) w kasynie gdzie liczymy tylko na szczęście, totolotek gdzie wygrana jest (statystycznie) bliska zeru, może być w pewnym sensie podobne dla przeciętnego Kowalskiego, gdyby inwestował w instrumenty ekonomiczne, których nie rozumie i liczy na szczęście, choć tu mimo wszystko wypadłby lepiej, bo strata byłaby mniejsza (giełdy mają zabezpieczenia przed zbyt dużymi stratami).”

3. “Inwestowanie to hazard , można ograniczyć ryzyko, ale nadal jest to loteria.“

4. “Inwestowanie generalnie nie jest hazardem, ale może nim być, to głównie zależy od samego inwestującego. Kupno akcji upadającej spółki i liczenie na to, że spółka "jakoś" rozwiąże swoje problemy jest hazardem. Zakup akcji spółki po długotrwałym wzroście (wiadomo, że kiedyś musi przyjść korekta) może być hazardem. To dwa przykłady w których inwestowanie może być hazardem. Możemy mówić o hazardzie, gdy występuje nadmierne ryzyko. Każdy inwestor musi mieć opracowaną strategię inwestowania, w tej strategii jednym z elementów musi być ocena ryzyka.”

Interesujący jest również jeden z komentarzy pod rozmową, którą przeprowadziłem z moim kolegą, który działając w bardzo chaotyczny sposób i traktując giełdę jak kasyno, stracił ok. 100 tysięcy złotych oszczędności handlując udziałami różnych spółek.

„Inwestycja to zaplanowane działanie mające na celu zwiększenie wartości zainwestowanego kapitału. Najważniejszym słowem jest tu chyba "zaplanowane". Najpierw przemyśl, sprawdź, dowiedz się wszystkiego, co możliwe, przeanalizuj wyniki, raporty, rynek, a następnie na podstawie analizy technicznej wybierz najlepszy moment wejścia w dany walor. Tak ja to rozumiem, a wszystko inne dla mnie to już spekulacja / hazard.”

No właśnie – ile osób, tyle opinii. W pewnym sensie inwestowanie, spekulowanie i hazard to po prostu słowa, które każdy interpretuje jak chce i zazwyczaj używa po to, żeby poczuć się lepiej. Krótko mówiąc, „inwestowanie jest tym, co robię ja, a spekulowanie czy hazard jest tym, co robią inni”. W ten sposób używał ich na przykład jeden z czytelników krytykując moje podejście do funduszy inwestycyjnych jako „spekulację”, która nie może się udać i jest z jakiegoś powodu zasadniczo różna / gorsza od jego wizji prawdziwego „inwestowania” (której niestety nigdy nie sprecyzował).

Co mówią profesjonaliści?

Jeden z kluczowych ekonomistów w historii John Maynard Keynes w swojej „Ogólnej teorii zatrudnienia, procentu i pieniądza” pisał, że spekulacja to termin zarezerwowany dla „aktywności polegającej na przewidywaniu psychologii rynku, a inwestowanie dla aktywności polegającej na przewidywaniu rentowności aktywów w trakcie ich całego cyklu życia”.

Wypowiedzi w podobnym tonie przewijały się w ożywionej dyskusji pod wpisem na blogu dla certyfikowanych analityków finansowych, np. „Inwestor to ktoś, kto poszukuje zwrotu z samych aktywów, czy są to dywidendy lub reinwestowane przez spółkę zyski dla akcji czy czynsz z nieruchomości. Z kolei spekulant poszukuje zwrotów wyłącznie ze zmian ceny. Co ważne – inwestor traktuje akcje jak udziały w działającym biznesie, a spekulant traktuje akcje jak abstrakcyjny symbol (kod) giełdowy. Inwestor czuje się właścicielem (lub wierzycielem) firmy, a spekulant uczestniczy w grze o sumie zerowej, która polega na ogrywaniu lub byciu ogrywanym przez innych uczestników rynku”.

Inny komentator podsumował swoje podejście następującymi słowami: „Dla mnie różnica między spekulowaniem a inwestowaniem tkwi w ryzyku płynności (…). Jeśli twój plan zakłada ostateczną sprzedaż jakiegoś aktywu komuś innemu, bez względu na to, czy ma to nastąpić za 8 sekund czy 30 lat, spekulujesz, a nie inwestujesz. Jeśli potrzebujesz kogoś, kto przejmie twoją pozycję, żeby odnieść zysk, jesteś narażony na ryzyko płynności, czyli ryzyko, że rynek może nie być chętny do zakupu w momencie, kiedy ty będziesz chciał sprzedać. Ta definicja sprawia, że większość aktywności na giełdzie podpada pod kategorię spekulacji, ponieważ większość ludzi planuje zamknąć pozycję znajdując inną małpę, która ją kupi”.

W tym sensie inwestowaniem jest nabywanie aktywów, żeby korzystać na wypłacie regularnych kuponów oraz zwrocie nominalnej kwoty pożyczki dla obligacji, wypłacie dywidend przez firmę czy pobieraniu czynszu z nieruchomości. Rynek codziennie wyceniający papiery wartościowe byłby w takim podejściu właściwie niepotrzebny, ponieważ cały zysk pochodziłby nie z ich sprzedaży innym inwestorom, tylko ze stałych dochodów (odsetek, dzielonych między właścicieli zysków lub czynszu). Problem polega na tym, że w rzeczywistości nawet długoterminowy inwestor nastawiony wyłącznie na wypłatę dywidend czy kuponów musi rozumieć znaczenie ceny, po jakiej nabywa prawa do nich prawa.

Dlaczego? Po pierwsze – ponieważ ceny odzwierciedlają istotne informacje o kondycji i perspektywach emitentów papierów wartościowych, w tym ich zdolności do wypłaty kuponów i dywidend w przyszłości. Po drugie – ponieważ pomiędzy ceną i rentownością obligacji oraz ceną oraz stopą dywidendy jest ważna zależność. Im wyższa cena, tym niższa rentowność obligacji lub stopa dywidendy przy takich samych zyskach firmy.

I proszę – nawet inwestowanie z myślą o stałym dochodzie musi zawierać w sobie element spekulacji, chociażby odnośnie zdolności firmy do wypłaty dywidend w kolejnych latach, solidności jej modelu biznesowego czy pozycji konkurencyjnej.

Podobnie z obligacjami długoterminowymi – kupowanie ich zdecydowanie powyżej ceny emisyjnej (co ma miejsce obecnie – bezpośrednio oraz pośrednio przez fundusze obligacji) nie jest najczęściej podyktowane atrakcyjną rentownością do wykupu (która wynosi w tej chwili ok. 2,5% rocznie dla polskich dziesięciolatek i jest niższa niż zwykłe lokaty bankowe), tylko wiarą, że z jakiegoś powodu (np. przedłużającej się deflacji) ich ceny jeszcze wzrosną podwyższając stopy zwrotu. To przecież nic innego jak spekulacja makroekonomiczna.

Z kolei znany amerykański inwestor i założyciel firmy inwestycyjnej Vanguard sprzedającej narzędzia do tzw. inwestowania pasywnego, czyli fundusze ETF oraz fundusze indeksowe, John Bogle widzi różnicę między spekulacją a inwestowaniem następująco: „inwestycja oznacza bycie długoterminowym właścicielem, podczas gdy spekulacja to krótkoterminowy handel (długoterminowymi papierami wartościowymi)”.

Tylko co to znaczy długi termin? Czy sprzedaż jakichś aktywów finansowych z dużym zyskiem po pół roku to jeszcze inwestycja czy już spekulacja? Czy powinienem trzymać przez wiele lat spadające na łeb na szyję akcje spółki seryjnie zawodzącej akcjonariuszy tylko po to, żeby poczuć się inwestorem, a nie spekulantem?

Kryterium czasu jest moim zdaniem niezbyt trafione. Dużo bardziej podoba mi się kryterium oparte o motywy zakupu (po to, żeby sprzedać z zyskiem kontra po to, żeby cieszyć się stałym dochodem) oraz kryterium analizy (ocena na podstawie zainteresowania innych inwestorów oraz krótkoterminowych fluktuacji ceny kontra ocena na podstawie szacunkowych przyszłych przepływów pieniędzy z kuponów, dywidend lub czynszu).

Inna sprawa, że spekulacja ani nie jest naganna, ani równoznaczna z hazardem, ani bezużyteczna. Inny kluczowy współczesny ekonomista Milton Friedman twierdził, że agresywni spekulanci, którzy opierają swoje działania o wyszukiwanie informacji mogących mieć wpływ na przyszłe ceny przyczyniają się swoimi badaniami do zmniejszenia rozdźwięku między ceną a wartością papierów wartościowych. To między innymi dzięki nim rynek jest w dużym stopniu efektywny.

Obecność krótkoterminowych spekulantów gotowych handlować długoterminowymi aktywami jest również przydatna z punktu widzenia płynności – dzięki ich chęci podejmowania ryzyka inni uczestnicy rynku, w tym długoterminowi inwestorzy, mogą zawierać transakcje kupna i sprzedaży praktycznie każdego dnia i osiągać przez to własne cele.

Najważniejsze to odpowiedzieć sobie na pytanie, czy swoje cele finansowe i życiowe skuteczniej osiągniemy działając jak spekulant aktywnie wyszukujący informacje mogące zmienić ceny oraz dostarczający płynności innym inwestorom i zarobku biurom maklerskim poprzez częste transakcje, czy jako stabilniejszy w swoich działaniach długoterminowy inwestor. Moim zdaniem wiele problemów bierze się z nieświadomego mieszania tych dwóch podejść oraz niezrozumienia najważniejszych narzędzi, które pozwalają na skuteczną spekulację (np. analiza techniczna, stop lossy, ostrożne zarządzanie kapitałem) oraz na wieloletnią inwestycję (np. due diligence, dywersyfikacja)

No właśnie – najlepsze jest to, że po świecie chodzi mnóstwo świetnych spekulantów (którzy mają w pompie to, że istnieje negatywny stereotyp na ich temat, tylko działają dalej) oraz beznadziejnych inwestorów (którzy mają o tym, co robią dobre samopoczucie, mimo że tracą pieniądze). Nie jestem zainteresowany hazardem rozumianym jako gry losowe, ale faktem jest, że wszędzie tam, gdzie obok przypadku jest choć odrobina miejsca dla umiejętności (np. brydż, poker czy zakłady bukmacherskie) znajdziemy również świetnych hazardzistów, którzy potrafią wypracować systematyczną przewagę nad resztą uczestników gry.

Które z tych sześciu pól najlepiej opisuje naszą aktywność na rynku?

Być może zamiast skupiać się na unikaniu lub przyklejaniu innym łatek typu inwestor, spekulant czy hazardzista powinniśmy skupić się na tym, czy sami rozumiemy, co robimy; co chcemy osiągnąć; czy jest to realistyczne z naszym przygotowaniem i czy mamy jakiś systematyczny proces, który pozwala nam opanować przypadek i nie ulegać „pułapkom myślenia”.

Bez tego typu refleksji dużo łatwiej zacząć coś, co wydaje nam się „inwestowaniem”, na przykład na przyszłą emeryturę, ale bez systematycznego podejścia i bez wiedzy jest w praktyce nie do odróżnienia od gry losowej (np. częsty handel papierami wartościowymi oparty o przeczucie lub „gorące” informacje czy próby wyczucia rynku na funduszach inwestycyjnych niepoparte żadnymi jasnymi zasadami, które powodują zmianę alokacji między klasy aktywów).

Czym się różni loteria od inwestowania w aktywa finansowe?

Czy giełda to kasyno? Nie - giełda to miejsce, gdzie właściciele oraz wierzyciele firm mogą sprzedawać swoje udziały (akcje) oraz wierzytelności (obligacje) chętnym do ich zakupu. Gdyby istniała giełda lokat bankowych, działałaby identycznie jak giełda obligacji skarbowych i komercyjnych. Właściciele depozytów w bankach mogliby w każdej chwili sprzedać swój dług chętnemu nabywcy po cenie, która mogłaby się różnić od sumy zdeponowanego kapitału i narosłych odsetek. Dlaczego miałaby się różnić?

A choćby dlatego, że osoby, które dwa lata temu zdeponowały oszczędności na trzy lata ze stałym oprocentowaniem 6%, mają w tej chwili coś bardzo atrakcyjnego. Inni inwestorzy, którym banki oferują dzisiaj tylko 3% w skali roku, byliby w stanie dobrze zapłacić, żeby stać się właścicielem depozytu, który przynosi 6% w skali roku.

Albo dlatego, że w mediach pojawiła się jakaś bardzo negatywna informacja o kondycji finansowej banku albo o sporze między akcjonariuszami banku a nadzorem finansowym, która podkopałaby zaufanie do tej instytucji. Być może część właścicieli lokat chciałoby w związku z tym sprzedać swoją wierzytelność komuś innemu i zamienić ją na gotówkę. Jako że wszyscy inni inwestorzy też znają negatywną informację, kupujący pewnie domagaliby się niższej ceny za wierzytelność banku znajdującego się pod medialną presją.

Po co to piszę? Żeby pokazać, że właściciele akcji, obligacji czy jednostek funduszu nie są właścicielami losu na loterii, tylko udziałowego lub dłużnego papieru wartościowego, nie tak znowu różnego od depozytu bankowego. Różnica polega na codziennej wycenie i zmienności, którą niektórzy utożsamiają z hazardem.

Ale zastanówmy się nad tym. Czy kupując los na loterii, wysyłając totolotek albo grając w ruletkę nabywamy coś, co będzie miało wartość w przyszłości? Czy stajemy się udziałowcami lub wierzycielami jakiejś firmy?

Nie – nasz los na loterii lub kupon totolotka przestaje mieć wartość natychmiast po losowaniu, które jest jasno zdefiniowane w czasie (np. jutro). W trakcie losowania mamy do czynienia z zero-jedynkowym wynikiem. Albo wszystko tracimy, albo wygrywamy jakąś stawkę. Potem los przestaje być ważny. Czy ktoś próbował kiedykolwiek odsprzedać komuś innemu pusty los zaraz po losowaniu? Życzę powodzenia.

Co ważne – prawdopodobieństwo dużej wygranej jest minimalne. Gdzieś czytałem, że szansa na trafienie szóstki w totolotka jest porównywalna z szansą na to, że zrzucając igłę z helikoptera zawieszonego na wysokości stu metrów trafimy w rozciągniętą kilka centymetrów nad ziemią nitkę. A jeszcze ważniejsze jest to, że nic by nam nie pomogło kupienie stu albo tysiąca losów. Prawo dużych liczb też jest przeciwko nam – „inwestując” w dużą liczbę losów jeden milion złotych możemy oczekiwać odzyskania połowy z tej kwoty. We wszystkich grach losowych przewaga jest zawsze po stronie organizatora (np. kasyna) i nie ma łatwej metody (typu szeroka dywersyfikacja) na zmienienie tego.

Dla mnie to dwie najważniejsze różnice między grami losowymi a świadomym inwestowaniem. Akcje i obligacje to wieloletnie aktywa z reguły utrzymujące (mniejszą lub większą) wartość. Po drugie istnieją stosunkowo nieskomplikowane i skuteczne metody ograniczania losowości (w tym ryzyka całkowitej utraty wartości przez jakiś papier wartościowy), chociażby poprzez szeroką dywersyfikację, gruntowną analizę opartą o sprawozdania finansowe czy stop lossy.

Trzecia różnica polega na tym, że papiery wartościowe to produktywne aktywa (oparte o zobowiązania i kapitał działających firm i instytucji) w przeciwieństwie do losów na loterii czy hazardowych zakładów. Nigdy nie spotkałem się z kuponem totolotka, który wypłacałby regularne dywidendy lub odsetki.

Tak więc inwestowanie w aktywa finansowe to nie jest z zasady hazard czy gra losowa. Ale może się nią z łatwością stać. Inwestowanie zakłada wolność ludzi, którzy podejmują indywidualne decyzje dotyczące kupna i sprzedaży różnych aktywów, od akcji po jednostki funduszy inwestycyjnych. Rynki są otwarte w każdy dzień roboczy i pozwalają na każdy rodzaj aktywności, również częste, nieprzemyślane, emocjonalne, przypadkowe transakcje.

To jest właśnie kontekst, w którym część uczestników rynku zachowuje się jak w kasynie. Rynek to nie jest kasyno. Ale ze względu na to, że jest bardzo zmienny pozwala niektórym wolnym ludziom zachowywać się jak w kasynie. Czyli jak?

W tym momencie chciałbym przytoczyć listę jedenastu objawów, opracowaną przez psychologa Paula Gooda, które mogą wskazywać na to, że traktujemy rynki jak miejsce do hazardu (źródło):
1. Duże ilości transakcji bez jasnego celu i dla ekscytacji.
2. Obsesyjne myśli o swoich ryzykownych inwestycjach, które wypierają lub kolidują z myślami o rodzinie, życiu towarzyskim czy pracy.
3. Potrzeba zwiększenia zaangażowania w ryzykownych inwestycjach, szczególnie poprzez lewarowanie (inwestycje na kredyt).
4. Wielokrotne i nieskuteczne próby porzucenia aktywności na rynkach (np. przeznaczanie na inwestycje finansowe kolejnych pieniędzy, które miały tam nigdy nie trafić).
5. Niepokój i irytacja, gdy musimy przestać interesować się inwestycjami lub gdy na koncie leży gotówka.
6. Zaangażowanie w ryzykowne inwestycje, żeby uciec lub odsunąć uwagę od realnych problemów.
7. Próby odrobienia strat przez zwiększanie stawki i myślenie o tym, żeby się „odkuć”.
8. Okłamywanie bliskich o skali zaangażowania w aktywność inwestycyjną.
9. Popełnianie przestępstw, żeby finansować swoją aktywność na rynku (np. kradzież, defraudacja).
10. Poświęcanie ważnych relacji z ludźmi lub ważnych szans edukacyjnych czy zawodowych, żeby móc więcej czasu spędzać na aktywności inwestycyjnej.
11. Poleganie na finansowej pomocy innych po nieudanych operacjach inwestycyjnych.
Ryzykowne inwestycje mogą dostarczyć kontekstu do tego typu zachowań, mimo że nie takie jest ich przeznaczenie i nie takie są najlepsze praktyki dotyczące lokowania oszczędności w rynkowe klasy aktywów (np. akcje czy długoterminowe obligacje).

Warto również rozumieć, że w interesie wielu przedstawicieli branży finansowej (np. biur maklerskich czy sprzedawców funduszy inwestycyjnych) nie jest wyprowadzanie klientów marzących o szybkim „pomnażaniu oszczędności” na rynku z błędu, tylko wykorzystywanie ich słabości w myśleniu o pieniądzach, w tym hazardowych instynktów. Tak więc częścią hazardowego nastawienia jest również zgubne przekonanie, że da się łatwo i przyjemnie „zarabiać na swoich inwestycjach”, czy to bezpośrednich w spółki, czy przez narzędzia i programy do wspólnego inwestowania – bez wiedzy, bez ryzyka, bez kosztów.

Niepewność

Na koniec chciałem zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Wydaje mi się, że inwestowanie w aktywa finansowe ma tak złą famę, ponieważ zawiera dużą dozę ryzyka i niepewności. Żadna z rynkowych inwestycji nie daje gwarancji, czyli mamy do czynienia z loterią lub kasynem.

Takie myślenie bardzo łatwo sprowadzić do absurdu, co wskazuje na jego logiczną słabość. W rzeczywistości większość naszych codziennych decyzji jest obarczonych niepewnością, a przydatnym narzędziem do ich analizy jest rachunek prawdopodobieństwa. Lekarze mogą poinformować nas o szansach na przeżycie jakiejś operacji – jej wynik jest niepewny, ale musimy podjąć decyzję. W jakimś sensie lekarze i my jesteśmy wtedy hazardzistami. Ale czy to oznacza, że leczenie ludzi to kasyno?

Niepewność towarzyszy nam również podczas wyboru partnera życiowego czy zmiany pracy. Rezultaty tych wyborów mogą być różne. Część małżeństw kończy się rozwodem i innymi nieprzyjemnościami. Czy to znaczy, że dobieranie się w pary to kasyno? Otwierając własną działalność gospodarczą nasze statystyczne szanse na przetrwanie w biznesie pierwszego roku wynoszą ok. 70%. Czy to znaczy, że praca na swoim to hazard?

Tylko dlatego, że jakaś decyzja jest niepewna i można ją opisać za pomocą języka stosowanego w rachunku prawdopodobieństwa nie oznacza, że mamy do czynienia z hazardem. Czy nam się to podoba, czy nie, niepewność jest częścią większości dziedzin życia, które – gdybyśmy bardzo chcieli – dałoby się też opisać za pomocą zaawansowanej statystyki.

Zresztą, gdyby się nad tym głęboko zastanowić nawet depozyty bankowe, obligacje skarbowe i gotówka są niepewne, ponieważ w gruncie rzeczy ich wartość zależy od tego, czy główne instytucje państwowe i system finansowy będą wypłacalne i wiarygodne dla społeczeństwa. Gdyby podliczyć wszystkie społeczeństwa, które stworzyły kiedykolwiek jakiś system finansowy, okazałoby się, że spora część z nich doświadczyła różnych form załamania, bankructwa czy rewolucyjnej zmiany. Niepewność to naturalne i powszechne zjawisko, więc nie rozumiem, dlaczego jest tak demonizowane w odniesieniu do aktywów finansowych.

Podsumowanie

Uważam, że pojęcia inwestowanie, spekulacja oraz hazard nie są od siebie niezależne – trudno byłoby stworzyć wykluczające się definicje. Nie sądzę, żeby to miało jakieś większe znaczenie, ponieważ zachowanie większości osób zarządzających swoimi oszczędnościami jest bardzo dynamiczne i może płynnie przechodzić od czegoś, co przypomina inwestowanie, do czegoś, co przypomina hazard.

Tym niemniej, gdyby mnie ktoś dzisiaj pytał o zdanie, powiedziałbym, że:

1. łatki, jakimi siebie i innych opisujemy, są mniej ważne niż jakość procesu, strategii lub zasad, którymi się kierujemy podczas podejmowania decyzji – tylko na tym warto się skupiać,

2. giełda to nie jest kasyno, ale niektórzy uczestnicy rynku mają skłonność do zachowań hazardowych,

3. inwestowanie to nie jest loteria, a przynajmniej nie powinno nią być, jeśli zastosujemy się do dobrych praktyk związanych np. z dywersyfikacją i innymi metodami kontroli ryzyka oraz wykluczania przypadku,

4. spekulacja na aktywach finansowych opiera się na próbach zarobienia na krótkoterminowych trendach lub nieefektywnościach rynku, przez co znacznie ważniejsza jest ocena zachowania innych inwestorów (którzy mają drożej odkupić nasze aktywa) i analiza fluktuacji cen niż analiza fundamentów biznesu, np. spodziewanych przepływów pieniędzy z podziału zysku w długim terminie,

5. inwestycja w aktywa finansowe opiera się na analizie kondycji i perspektyw emitenta, w szczególności wieloletnich przepływów pieniędzy w formie dywidend (akcje) oraz kuponów (obligacje) wypłacanych przez firmę lub instytucję i nie jest motywowana chęcią szybkiej odsprzedaży aktywów po wyższej cenie,

6. lepiej być świetnym spekulantem niż beznadziejnym inwestorem,

7. nikt nikomu nie zabroni twórczego łączenia warsztatu spekulacyjnego i inwestycyjnego – trzeba je jednak najpierw posiadać,

8. większość osób gromadzących oszczędności na długofalowe cele typu wydatki związane z dziećmi czy emeryturą potrzebuje nie aktywnej spekulacji, tylko prostego, nieangażującego procesu inwestycyjnego, który z dużym prawdopodobieństwem pozwoli zrealizować cele,

9. słowa inwestor i inwestycja są często używane w dość luźny sposób, żeby polepszyć swoje samopoczucie dotyczące alokacji oszczędności w różne aktywa finansowe, słowa spekulant, spekulacja, hazard, kasyno, loteria, itp. są często używane w luźny sposób, żeby pogorszyć samopoczucie innych.

Na zakończenie jeszcze jeden cytat, który może być inspirujący dla kogoś szukającego odpowiedzi na pytanie, czym się różni inwestowanie, spekulacja oraz hazard:

„W każdym momencie na rynku odbywają się trzy równoległe gry – gra losowa, gra umiejętności i gra strategiczna. Gry losowe to hazard, gry umiejętności to spekulacja, a gry strategiczne to inwestowanie. Najlepiej to zrozumieć przyglądając się bliżej definicjom. Inwestorzy, jak Warren Buffet, chcą obliczyć wartość wewnętrzną firmy. Ich horyzont inwestycyjny jest taki sam jak horyzont konieczny, żeby firma wprowadziła w życie swoją strategię, czyli zazwyczaj lata lub dekady. Spekulanta nie obchodzi wewnętrzna wartość firmy. Obchodzi go tylko to, jak obecnie wygląda zainteresowanie wśród sprzedających i kupujących na giełdzie. Najważniejszy jest w tym wszystkim aspekt, który można nazwać konkursem piękności – czy ludziom spodobają się jakieś papiery wartościowe i czy będą chcieli za nie wkrótce zapłacić więcej? A hazardzista to po prostu jeszcze bardziej spekulacyjny spekulant, który obstawia jakiś wynik, ponieważ ma przeczucie, że wie, co się wydarzy.” (Alfred R Berkeley, znalezione tutaj

Tutaj wszystkie artykuły o rynkach akcjiryzyku inwestycyjnym oraz funduszach inwestycyjnych.


16 komentarzy:

  1. Ja osobiście lubie porownanie spekulacji do pokera.
    Jesli nie umiesz grac to to jest hazard, liczy sie szczescie czy trafisz lepszy układ.
    natomiast jesli wiesz co robisz to będziesz wygrywać nie wazne jakie są karty.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi się wydaje że inwestowanie może być po prostu pomysłem na życie. Tak jak u innych pozycjonowanie stron czy pisanie blogów. Jeśli zgłębia się na bieżąco wiedzę i jest się w tym dobrym to warto się tego trzymać i robić to dalej. A ryzyko pojawia się w każdych branżach nie tylko inwestowaniu. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Dobry przykład to właśnie pozycjonerzy.. Kiedy wydaje Ci się że jesteś na prawdę dobry i twoje strony nie stracą znacząco pozycji.. nagle wchodzi wujek Google z nowym algorytmem i robi takie przetasowania w wynikach że wszystko wywraca do góry nogami. W niektórych branżach ryzyko wpisane jest w cenę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem ryzyko się nie opłaciło - usunąłem linka pozycjonującego ;) Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń
  3. no i koniec świata -teraz się zacznie -co byś człowieku nie zrobił to hazardzista spekulant i inwestor w jednym dla mnie znowu lektura do dużego przemyslenia dziekuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam - to są tylko słowa. Najważniejszy jest proces, na podstawie którego podejmujemy decyzje i czy jest w stanie rozwiązać nasze prawdziwe potrzeby i cele finansowe. Taki jest mój najważniejszy wniosek z przemyślenia tematu. Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń
  4. Myślę, że zacząłeś opisywanie tych znaczeń od złej strony. Definiujesz konkretny typ lokowania środków i starasz dobrać się definicję, jednak czy ktoś uzna to za hazard, spekulację czy po prostu inwestycję w dużej mierze zależy od jego nastawienia. Nawet jeśli ktoś rozumie doskonale giełdę i świetnie sobie na niej radzi, ale ma małą odporność na stratę i z tego względu dla niego ryzyko jest duże, zbyt duże jak na spokojną inwestycję - dla niego będzie to już coś więcej. Słowo inwestycja ma pozytywne konotacje, każdy czuje się z nim bezpiecznie. Spekulacja niesie ze sobą pewne ryzyko, a hazard... wielu ludzi boi się, bo i znaczenie słowa jest mało spokojne. Dlatego inwestowanie to nie hazard :) Chociaż granie na giełdzie niejedno ma imię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałem się tylko pokazać różne punkty widzenia. Jedyne, co wiem na pewno, to że te słowa są dowolnie używane. Ważniejsze niż te wszystkie łatki i jak kto co rozumie jest coś innego: jaki jest proces podejmowania decyzji, którym się kierujesz przy alokacji oszczędności między klasy aktywów. Na tym poziomie możemy mówić o konkretnach (np. horyzont, zasady alokacji między klasy aktywów, najważniejsze wskaźniki, narzędzia analizy, itp.), a nie bujać w obłokach i obrażać się nawzajem, że ktoś jest inwestorem, a ktoś spekulantem, a ktoś jeszcze hazardzistą. Dzięki za komentarz. Proszę wracać!

      Usuń
    2. Tak w ramach anegdoty. Pracuję w banku na infolinii. Pewnego razu zadzwoniła do mnie klientka i przeprowadziłam z nią weryfikację - standard w każdym banku, kilka pytań o dane osobowe i o produkty. Weryfikacji nie przeszła i stwierdziła, że zadaję pytania hazardowo(?), że ona nie sprawdzi swoich danych na umowie, ponieważ je podawała także hazardowo(!). Do tej pory nie wiem, co miała na myśli. W pierwszym przypadku można użyte określenie zrozumieć, ale jak można podawać swoje dane hazardowo? :)

      Usuń
    3. Może miała na myśli "losowo" lub "przypadkowo"?

      Szybkie pytanie apropos "grania na giełdzie". Czy powiedziałabyś o osobie, która kupiła akcje jakiejś spółki, albo kilku spółek, i utrzymuje je na rachunku od pięciu lat, nie robiąc żadnych transakcji na koncie maklerskim, że gra na giełdzie? Pytam z ciekawości.

      Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń
    4. Hmm... wydaje mi się, że fraza "gra na giełdzie" nie oznacza osoby, która z określoną częstotliwością wykupuje, a potem zmienia akcje. Coś z tą giełdą trzeba robić, a gra jest bardziej neutralna jak inwestowanie, bo jednak ma gdzieś w sobie to ryzyko. Nie jest to też hazard. W końcu trzymanie akcji to też jakaś decyzja obarczona ryzykiem.

      Usuń
    5. Moje podejście jest w takim razie zasadniczo inne - gra na giełdzie ktoś, kto aktywnie uczestniczy w bieżącej "grze giełdowej", czyli jakiejś próbie skorzystania na krótszych i dłuższych trendach cenowych. Żeby grać, trzeba wykonywać znaczne ilości transakcji i aktywnie uczestniczyć w całym procesie.

      Ktoś, kto kupuje i utrzymuje biernie na rachunku akcje spółki, np. wypłacającej co roku dywidendy, nie bierze udziału w żadnej grze. Po prostu część jego oszczędności ma formę udziałowych papierów wartościowych, któer przynoszą mu stały dochód. Jeśli ktoś utrzymuje część oszczędności na lokatach bankowych, nie mówimy przecież, że "gra na lokatach".

      Gra to coś aktywnego, suegrującego chęć przechytrzenia innych w krótkich okresach czasu, w krótkich rozdaniach. Bycie współwłaścicielem firmy, a do tego sprowadza się posiadanie na rachunku akcji, to nie jest żadna gra. Czy Skarb Państwa gra na giełdzie, ponieważ posiada pakiet akcji KGHM albo PKO albo PKP Cargo?

      Jak sądzisz?

      Usuń
    6. Z jednej strony masz rację, ale czy mamy jakiś czasownik opisujący czynności na giełdzie? Bo kupowanie czy sprzedawanie akcji, obligacji, metali, walut itp. to już bardziej szczegółowe określenia. Próbowałam znaleźć coś sensownego w słownikach, ale z marnym skutkiem.

      Skarbu Państwa bym w to nie mieszała, bo on nigdy nie kupił tych akcji, po prostu nie sprzedał wszystkiego podczas prywatyzacji, więc to chyba inna kwestia. Chociaż emituje obligacje, więc tu już troszkę inaczej to wygląda.

      Z drugiej strony masz takie pojęcia jak chociażby dogrywka... Wiele słów potrafi mieć różne konteksty. Już pomijam fakt, że sam termin "gra na giełdzie" może oznaczać każdą giełdę, nawet samochodową - jeśli brać wszystko dosłownie.

      Poza tym pozostaje pytanie: czy jeśli w grze, chociażby planszowej, wykonasz tylko jeden ruch i dalej będziesz opuszczał kolejkę, to grasz czy nie? Pionek jest na planszy.

      Myślę, że to zbyt głęboki temat jak na moje możliwości. Nigdy nie zajmowałam się w takim stopniu językiem i semantyką.

      Usuń
    7. Moim celem nie było pisanie słownika. Chciałem tylko zastanowić się, jak myślimy o giełdzie i pokazać, że myślenie o niej jak o kasynie czy grze zniekształca prawdziwą funkcję tej instytucji oraz nie pomaga zwykłym ludziom tworzyć stabilnych, biernych, niskokosztowych portfeli inwestycyjnych. Dlaczego utrudnia? Ponieważ zachowują się jakby byli w kasynie lub w coś grali, podczas gdy stają się po prostu akcjonariuszami lub wierzycielami istniejących biznesów. Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń
    8. Słowniki są bardzo ważne, definicja pojęcia to zapis normy, która panuje w języku. Zapobiega to nieprawidłowemu rozumieniu, więc gdyby to zrobić, pewnie stałoby się to niemałym argumentem. Wielu ludzi często nie rozumie, o czym mówi.
      W inwestowaniu przeszkadza przede wszystkim to, że jest to proces skomplikowany. Trzeba posiadać sporą wiedzę i nigdy giełda nie da gwarancji zysku. Tymczasem lokaty i konta oszczędnościowe można zakładać bezmyślnie (a potem mieć pretensje do banku, jeśli pobierze jakieś opłaty...).
      Stanie się akcjonariuszem... No może jeśli masz większą część udziałów niż marny promil, wtedy to ma sens i możesz wpływać na działania firmy. W pozostałych przypadkach to nie ma znaczenia.

      Usuń
    9. Dywidenda wypłaca jest bez względu na to, czy mamy jedną akcję czy milion akcji. Nawet TFI czy OFE nie poszukują operacyjnego wpływu na działanie firmy - chcą być pasywnymi uczestnikami jej wzrostu, a prowadzenie biznesu jest zadaniem zarządu. Z pewnością natomiast zerowy wpływ na losy firmy ma nasza decyzja o kupnie lub sprzedaży akcji - to tylko źródło ekscytacji dla nas samych oraz prowizji dla domu maklerskiego. PS. Dobry tekst z lokatami i kontami oszczędnościowymi. Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń

A co Ty sądzisz?