piątek, 21 czerwca 2013

Czy lepiej inwestować w obligacje samodzielnie czy przez fundusze inwestycyjne – porównanie

Jest kilka sposobów na to, żeby zainwestować w obligacje. Możemy to zrobić samodzielnie, np. kupując wyemitowane wcześniej obligacje skarbowe lub korporacyjne na giełdzie lub składając zapis na nową emisję. Ostatnio dużą emisję obligacji przeprowadziła firma Orlen.

Detaliczne obligacje skarbowe można kupić przez internet, przez telefon lub w oddziałach PKO BP. Szczególnie interesującą formą inwestycji w papiery dłużne państwa jest konto IKE Obligacje – zyski są tam zwolnione z podatku Belki.

Druga możliwość to inwestycja w obligacje poprzez fundusze inwestycyjne. Oferta jest tu naprawdę bogata – na rynku dostępne są fundusze polskich obligacji skarbowych, fundusze obligacji państw naszego regionu (np. UniKorona Nowa Europa), fundusze obligacji korporacyjnych (np. Novo Obligacji Korporacyjnych) czy fundusze obligacji zagranicznych.

Czy lepiej inwestować w obligacje samodzielnie czy przez fundusze inwestycyjne? Gdzie można lepiej zarobić? Czy na obligacjach można stracić? Kiedy i dlaczego?

Fundusze obligacji czy obligacje na własną rękę?

Fundusze obligacji 2013
Czego można się spodziewać po funduszach obligacji? Po pierwsze – towarzystwa są w stanie stworzyć dużo bardziej zróżnicowany portfel obligacji niż przeciętny inwestor. Niektóre emisje są dostępne tylko dla inwestorów instytucjonalnych, wiele na preferencyjnych warunkach. Dywersyfikacja to na pewno plus.

Po drugie – w przeciwieństwie do pojedynczych obligacji fundusz obligacyjny nie ma daty końcowej. Dochody ze swoich aktywów oraz nowe wpłaty nieustannie reinwestuje w kolejne emisje. Przejęcie zarządzania całym tym procesem to wygoda dla zwykłego inwestora.

Po trzecie – fundusze obligacji pobierają opłaty za zarządzanie naszymi aktywami. Jest to ok. 1-2% w skali roku w zależności od towarzystwa. Przy samodzielnym inwestowaniu taka opłata nie występuje – w przypadku transakcji na giełdzie należy się jednak liczyć z kosztami transakcyjnymi. Jeśli kupujemy w emisji na rynku pierwotnym i trzymamy do dnia wykupu, nie będzie nawet tych kosztów.

Po czwarte – fundusze obligacji nie gwarantują stóp zwrotu. Ten typ funduszu uchodzi za bardzo bezpieczny, ale w rzeczywistości jego jednostki mogą podlegać znacznym wahaniom wyceny. Dlaczego?

Kluczem do zrozumienia jest tu pojęcie wykupu obligacji. Otóż emitent obligacji o nominale 100zł, np. Skarb Państwa, deklaruje, że wykupi je w czerwcu 2015 roku, a do tego czasu będzie płacił ich właścicielom np. 4% w skali roku co pół roku.

Jeśli będziemy trzymać obligacje do dnia wykupu (czyli czerwca 2015r.), możemy dokładnie przewidzieć, co się wydarzy. Właściciele obligacji otrzymają cztery płatności odsetek (co pół roku 4% w skali roku), a na koniec również zwrot nominału. Żadnych niespodzianek, żadnych wahań wartości.

Ale jeśli nasza seria obligacji będzie notowana na giełdzie, ich cena zmieniać się będzie praktycznie każdego dnia. Jeśli inwestorzy będą skłonni zapłacić za nasze obligacje więcej niż wartość nominału (np. 101zł), fundusz wyceni swoje aktywa wyżej i ten wzrost zobaczymy w jego notowaniach. Jeśli cena rynkowa spadnie poniżej wartości nominału (np. 98zł), fundusz będzie musiał wycenić swoje aktywa niżej i ten spadek zobaczymy w jego notowaniach.

Zmiany cen obligacji na rynku to obok dochodów funduszu (odsetek od obligacji) najważniejsze źródła zmienności wyceny jednostek funduszy obligacji.

Jeśli kupujemy obligacje nowej emisji na rynku pierwotnym i trzymamy je do dnia wykupu nie odczuwamy tej zmienności. Wydarzyć mogą się właściwie tylko dwie rzeczy – wypłata odsetek i odkupienie naszych obligacji przez emitenta lub jakaś forma odmówienia zwrotu długu. Ryzyko związane z tym drugim scenariuszem można zmniejszyć m.in. poprzez dywersyfikację i selektywny dobór obligacji do portfela.

Jest jeszcze trzecia droga – samodzielne handlowanie obligacjami na giełdzie. Wtedy naszym celem jest korzystanie na zmienności cen obligacji na rynku wtórnym.

Szybki przykład z życia wzięty:

W sierpniu 2012r. zainwestowałem w dwuletnie obligacje korporacyjne firmy deweloperskiej Gant ze stałym oprocentowaniem 11% w skali roku i odsetkami płatnymi co trzy miesiące. Od kilku miesięcy Gant jest niewypłacalny i walczy o życie.

Co to oznacza dla mnie jako właściciela jego obligacji?
  • firma spóźnia się z wypłatą ostatniej transzy odsetek o ok. miesiąc,
  • cena obligacji tej serii to w tej chwili ok. 70-90% nominału, więc gdybym chciał się pozbyć swojej inwestycji poniósłbym stratę,
  • gdyby ktoś teraz kupił obligacje Gant tej serii i firma wyszłaby na prostą, zarobi nie tylko pozostałe do dnia wykupu odsetki, ale też różnicę między nominałem a ceną rynkową (ok. 10-30%),
  • jeśli dotrzymam obligacje do dnia wykupu, a Gant się pozbiera, otrzymam odsetki i zwrot nominału zgodnie z umową,
  • jeśli dotrzymam obligacje do dnia wykupu, a Gant się nie pozbiera, obligacje staną się bezwartościowe lub dojdzie do jakiejś pośredniej formy rozliczenia tych wierzytelności
Co to oznacza dla funduszy inwestycyjnych, które posiadają obligacje spółki Gant? To samo co dla inwestorów indywidualnych, tyle że fundusze obligacji korporacyjnych mają w portfelu papiery innych spółek (korzyść z dywersyfikacji)

Od czego zależą ceny obligacji na rynku?

Są dwa najważniejsze czynniki wpływające na ceny obligacji:
  • stopy procentowe,
  • postrzeganie ryzyka
Z zasady ceny obligacji rosną, kiedy spadają stopy procentowe lub kiedy rynek spodziewa się, że wkrótce stopy procentowe będą spadać. Dlaczego? Ponieważ za chwilę nowe obligacje będą gorzej oprocentowane (niższe stopy procentowe) i nie będzie alternatywy wśród lokat bankowych, więc inwestorzy chętnie dokupują papiery z lepszym oprocentowaniem z czasów wysokich stóp procentowych.

Ceny rosną również wtedy, kiedy ryzyko niewypłacalności emitenta spada (np. agencja ratingowa podnosi ocenę kredytową kraju lub z jakiejś firmy dochodzą dobre informacje). Dobrze widać to po cenie zagrożonych obligacji Ganta – spółka obiecuje, że za dwa tygodnie wypłaci zaległe odsetki, cena szybuje na 90% nominału.

Kolejna informacja: Gant nie zebrał pieniędzy i potrzebuje kolejnych dwóch tygodni – cena spada z powrotem na 70%. Inwestorzy boją się, że nie dostaną z powrotem zainwestowanego kapitału i są skłonni sprzedać papiery nowym inwestorom z dużą zniżką.

Obligacje to również bezpieczniejszy typ aktywa niż akcje, więc jego ceny zazwyczaj rosną w momencie, kiedy inwestorzy odwracają się od ryzyka. Są jednak okresy, kiedy obligacje i akcje są pozytywnie skorelowane – w 2012r. można było dobrze zarobić zarówno na funduszach akcji, jak i obligacji. Są też dni czy tygodnie spadkowe dla obu typów aktywów.

Ze spadkami na rynku obligacji mamy do czynienia, kiedy wzrastają stopy procentowe lub wszyscy oczekują, że w najbliższej przyszłości stopy wzrosną. Dlaczego? Po pierwsze, w tym czasie wysoka jest zazwyczaj inflacja, więc mało elastyczne obligacje o stałym oprocentowaniu przynoszą coraz mniejsze zyski. Inwestorzy wolą ulokować gotówkę na coraz lepiej oprocentowanych depozytach lub bonach skarbowych i poczekać, aż wyemitowane zostaną nowe obligacje odzwierciedlające wyższy koszt pieniądza, a inflacja zacznie spadać. W takich okresach fundusze obligacji mogą przynosić przejściowe straty lub przechodzić stagnację.

Rentowność obligacji a cena obligacji

Ważnym wskaźnikiem atrakcyjności obligacji jako aktywa inwestycyjnego jest rentowność. Jest to miara pokazująca, jakiego rocznego zysku może spodziewać się ktoś kupujący konkretną obligację lub portfel obligacji po obecnych cenach.

Pomiędzy ceną obligacji a rentownością zachodzi odwrotna zależność. Im wyższe ceny, tym niższa rentowność. Innymi słowy, im więcej płacimy za obligacje na rynku wtórnym, tym mniej na niej zarobimy. Dlaczego?

Dochód z większości obligacji jest ograniczony stałymi odsetkami. Jeśli za obligację płacimy więcej niż nominał, zaczynamy konsumować odsetki. Wzrasta cena dla obecnych inwestorów, spada rentowność dla nowych.

Jeśli płacimy mniej niż nominał, zarabiamy nie tylko na odsetkach, ale też na różnicy między wartością nominału a ceną zakupu. Spada cena dla obecnych inwestorów, rośnie rentowność dla nowych.

Proszę spojrzeć na rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych w ostatnich latach – spadła z 6,5% do 3% w odpowiedzi na rosnące zaufanie do Polski oraz spadki stóp procentowych. W tym czasie (2011-2012) fundusze polskich obligacji skarbowych notowały rekordowe wyniki. Żeby te wyniki powtórzyły się w 2013r. ceny musiałyby nadal rosnąć, a rentowność dalej spadać. To mało prawdopodobne, choć niewykluczone.

Czy inwestować w obligacje samodzielnie czy przez fundusze obligacji 2013

Co to oznacza dla przeciętnego inwestora? Jak inwestować w obligacje?

Fundusze są w dużo lepszej pozycji, żeby korzystać ze wzrostu cen obligacji na rynkach (np. przed i w czasie obniżek stóp procentowych, podczas długoterminowego wzrostu awersji do ryzyka na rynku akcji). Wtedy warto inwestować w fundusze obligacji.

Ze zmienności na rynku obligacji można również korzystać samodzielnie handlując papierami dłużnymi na rynku wtórnym (w Polsce – Catalyst).

Jeśli jednak nie chcemy żadnej zmienności w naszej inwestycji, lepiej kupić obligacje skarbowe lub korporacyjne wiarygodnych firm (np. banków) i trzymać je do dnia wykupu. Możemy wtedy zignorować wycenę rynkową tych aktywów. Jedynym ryzykiem jest wtedy całkowita niewypłacalność emitenta.

Fundusze obligacji mogą zawodzić w okresie poprzedzającym wzrost stóp procentowych i podczas tego wzrostu. Negatywnie na ich wyniki może wpływać też większy apetyt na ryzyko – wtedy kapitał przenosi się na rynku akcji i ceny spadają.



10 komentarzy:

  1. "lepiej kupić obligacje skarbowe lub korporacyjne wiarygodnych firm (np. banków)"

    Bank nie jest pewną firmą

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro poruszamy temat banków, to najlepiej zainwestować w PKO BP. Kupujemy w ten sposób spokój i nie ryzykujemy zbytnio. Oczywiście nie ma co liczyć na spektakularne zyski ale coś za coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak, może nie. Kto to wie? Osobiście odchodzę od inwestowania w poszczególne spółki. Jestem na tyle niezaangażowanym inwestorem, że wolę inwestować za pomocą funduszy indeksowych i ETF oraz funduszy parasolowych.

      Usuń
  3. Niestety, na funduszach też się można przejechać. W ciągu ostatnich paru miesięcy kupiłem fundusze UniKorona Obligacje i UniObligacje Nowa Europa. Wystarczy spojrzeć na ich obecne notowania - zmiana 1m odpowiednio -3.58% i -7.29%, zmiana 3m: -1.8 i -2.30. Co gorsza, patrzę na wykresy i widać wyraźnie że obecne spadki już przebiły linie wsparcia i pikują dalej, choć nie wiem czy to pojęcie stosuje się też do notowań poza giełdą. Wprawdzie środki które tam mam nie są mi obecnie potrzebne i nie muszę realizować straty wychodząc z inwestycji, ale aż trudno nie myśleć że gdybym po prostu trzymał je zamiast tego na koncie oszczędnościowym to miałbym te 4% w skali roku...

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam i przykro mi, że zainwestował Pan w fundusze obligacji w okresie szczytu hossy na tym rynku. Niestety po raz kolejny zadziałał znany mechanizm - spojrzał Pan na historyczne zwroty za 2-3 lata i stwierdził, że to musi być to.

    Jeśli przyjrzy się Pan wykresowi rentowności polskich obligacji dziesięcioletnich za ostatnie kilka lat, właśnie 1-2 miesiące temu mieliśmy tu dołek rentowności (czyli szczyt cen). Trudno było oczekiwać, że ceny obligacji będą nadal rosnąć bez korekty - oznaczałoby to, że inwestorzy zaakceptują na polskich papierach dłużnych zyski rzędu 3% rocznie.

    Niestety ostatnio rynek obligacji i akcji są wyjątkowo zmienne, co może frustrować inwestorów w fundusze obligacji, które uchodzą za bezpieczne.

    Ostatni 1-2 miesiące nie były dobre dla żadnych aktywów finansowych. Gdyby zainwestował Pan w fundusze akcyjne, w zasadzie każde, też pewnie by Pan stracił.

    Niestety - fundusze inwestycyjne lepiej sprawdzają się w długim okresie, a krótkoterminową spekulację warto wykonywać tylko i wyłącznie, jeśli wiemy, co robimy, a nie na podstawie historycznych zysków.

    Strata 5-10% to na pewno bolesne doświadczenie dla kogoś przyzwyczajonego do gwarantowanego wzrostu wartości swojego kapitału. Decydując się na inwestycję, świadomie wystawił Pan swoje pieniądze na ryzyko. Wydarzył się gorszy z dwóch możliwych scenariuszy (zysk lub strata), ale jeśli w momencie kupowania jednostek miał Pan plan, co robić dalej bez względu na scenariusz - nie powinien Pan panikować, tylko wykonać założenia planu. A jeśli nie ma Pan jeszcze planu, to może warto się zastanowić nad, tym co i jak chciał Pan osiągnąć.

    Pozdrawiam, proszę wracać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałem, pieniądze te nie są mi obecnie potrzebne, mój horyzont inwestycyjny to co najmniej 2 lata, a niewykluczam że nawet 5. Strata jest więc na razie czysto wirtualna, niemiła jest tylko wiedza że po tych 2-5 latach stopa zwrotu będzie niższa niż być mogła z powodu obecnego dołka. Ale przy takim horyzoncie mam nadzieję że nastąpi odbicie i z inwestycji wyjdę z zyskiem :)

      Pozdrawiam, wracać będę na pewno!

      Usuń
    2. Na pewno kupno na lokalnej górce i obsuwa kapitału rzędu 5-10% wpłynie negatywnie na stopy zwrotu. Potwierdza się, że typowy, niedoświadczony inwestor powinien rozłożyć swoją inwestycję w czasie, a nie wchodzić jednorazowo (chyba, że ma silne przekonanie, że jest tanio) - gdyby kupił Pan jednostki tych funduszu tylko za 30% kwoty, 70% miałby Pan w tej chwili na dokupienie taniej dzisiaj lub w najbliższej przyszłości - to obniżyłoby stratę.

      Druga rzecz to dywersyfikacja - Pan rozłożył środki między obligacje polskie i obligacje krajów rozwijających się naszego regionu Europy. To już jakaś forma dywersyfikacji, ale stosunkowo niewielka. 100% kapitału i tak jest przecież w obligacjach i na 100% nie skorzysta Pan z ewentualnych wzrostów na rynkach akcji przez najbliższe 2-5 lat.

      Osobiście w każdej zamkniętej inwestycji (np. IKE, polisie inwestycyjnej, parasolu) rozkładam się według oceny sytuacji między obligacje, pieniężne i akcje i raz na jakiś czas dostosowuję portfel.

      Usuń
  5. Mimo wszystko i tak jest Pan szczęśliwcem z racji dłuższego horyzontu. Mój horyzont już jest bardzo widoczny, inwestować zacząłem w okolicach listopada a od października do końca roku będę potrzebował zgromadzone środki na wykończenie mieszkania. Ponieważ moja wiedza o funduszach była nikła a horyzont krótki, postanowiłem wpłacać pieniążki na względnie bezpieczne fundusze nie ryzykując z akcjami. Przełom maja i początek czerwca były dla mnie bardzo intensywnymi miesiącami i po prostu nie miałem czasu na nawet pobieżną analizę stóp zwrotu. Zresztą nie byłem w stanie uwierzyć że spadki będą tak intensywne i długie, dlatego na krótką chwilę sprawę pozostawiłem samą sobie. Po wykonanej niedawno konwersji na fundusze pieniężne wyszedłem z niewielką stratą, ale coraz wyraźniej widoczny horyzont powoduje sporą zagwozdkę - zaakceptować całkowitą stopę zwrotu w okolicach zera, czy może po stabilizacji wrócić jeszcze do funduszy obligacyjnych ryzykując dalsze straty, ale grając o urwanie na całej inwestycji może z 2%?
    Takie sytuacje pokazują że to niby trudne inwestowanie długoterminowe to tak naprawdę bułka z masłem. Wystarczy bowiem dobry plan a krótkoterminowe wahnięcia są mało istotne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, czas to na pewno bardzo ważny czynnik, którym warto nauczyć się manipulować na swoją korzyść przy inwestycjach obarczonych ryzykiem. Pozdrawiam!

      Usuń

A co Ty sądzisz?