niedziela, 23 lutego 2014

Jaką strategię stosuję na swojej polisie inwestycyjnej – obserwacje i wyniki po dwóch latach od startu

Wszyscy twierdzą, że strategia to podstawa skutecznego inwestowania, ale w rzeczywistości większość przeciętnych inwestorów indywidualnych z żadnej nie korzysta lub wydaje im się, że to, co robią, jest oparte o strategię. Niewykluczone, że mi też się wydaje, że mam strategię na swojej polisie, więc od razu przyznaję, że używam tego terminu trochę na wyrost.

W moim rozumieniu tego pojęcia, strategia to systematyczne podejście do inwestycji w trakcie jej trwania. W starszych wpisach przyglądałem się kilku mechanicznym i bardziej elastycznym strategiom inwestowania, np. uśrednianiu ceny zakupu i sprzedaży, równoważeniu portfela (rebalancing) oraz kierowaniu się cyklami koniunkturalnymi przy alokacji aktywów.

Strategia może być bardzo precyzyjnie zdefiniowana za pomocą mniej lub bardziej skomplikowanych wzorów matematycznych lub opierać się na ogólnych przekonaniach i dość uznaniowych decyzjach.

Czy na swojej polisie inwestycyjnej stosuję jakiekolwiek systematyczne podejście? Jakie przekonania i zachowania składają się na moją strategię inwestycyjną?

Pierwsze czternaście miesięcy

Polisa inwestycjna - jaka strategia?
W lutym tego roku minęły dwa lata od startu mojej polisy, ale przez pierwsze czternaście miesięcy nie miałem nad nią specjalnej kontroli. Mimo tego, że miałem wcześniej doświadczenia z polskimi funduszami inwestycyjnymi i rynkiem akcji, przez pierwsze kilka miesięcy dokonywałem częstych, impulsywnych zmian, które generalnie do niczego nie prowadziły. Wartość konta powoli malała, także pod wpływem opłat dla ubezpieczyciela, a ja nie miałem poczucia, że panuję nad tą inwestycją.

We wrześniu 2012 skontaktował się ze mną były pracownik Szkoły Inwestowania, który zaproponował, żebym przez rok przetestował jego nowy system do strategicznego zarządzania funduszami inwestycyjnymi. W skrócie – miał w kluczowych momentach przesyłać mi powiadomienie e-mailem z informacją, w które fundusze ulokować na najbliższy okres pieniądze.

Nie musiałem płacić za tą usługę, byłem ciekawy i pozytywnie nastawiony do wszystkiego, co pozwoliłoby mi opanować tę inwestycję. Mimo tego, że miałem już wtedy własne przekonania na temat sytuacji na rynku, zdecydowałem się na ten eksperyment.

W kwietniu 2013 byłem już pewien, że nie chcę korzystać ani z tego, ani z żadnego innego narzędzia, algorytmu, systemu czy innej sztucznej metody zarządzania funduszami. Kilka słów o swoich wnioskach z tego okresu napisałem w tym wpisie.

Największy problem polegał na tym, że nie rozumiałem, na jakich założeniach (jeśli w ogóle jakieś były) polegał cały mechanizm i z wieloma decyzjami o alokacji kapitału się nie zgadzałem. Nie widziałem też żadnej wartości edukacyjnej w bezmyślnym kierowaniu się wskazaniami kogoś innego.

Skutkiem inwestowania w ten sposób może być uzależnienie się od płatnych porad oraz frustracja na cały świat, jeśli te porady się nie sprawdzą. Co ważne, dostawcy tego typu systemów nigdy nie biorą odpowiedzialności za wyniki klientów.

Tak czy inaczej, w kwietniu 2013 wartość polisy była na kilkuprocentowym minusie, a ja ostatecznie przestałem kierować się wskazaniami jakichkolwiek narzędzi, doradców, biuletynów, itp.

Dopasowanie strategii do założeń i ograniczeń mojej polisy

W międzyczasie sporo nauczyłem się o różnych klasach aktywów, podstawowych strategiach, ryzyku w finansach, rodzajach funduszy inwestycyjnych i wielu innych zagadnieniach, które mają związek z inwestycjami kapitałowymi. Co mi to dało?

Na pewno pomogło mi spojrzeć krytycznie, ale też konstruktywnie na swoją polisę inwestycyjną. To kosztowne i restrykcyjne rozwiązanie (o czym pisałem w poprzednich dwóch artykułach tutaj i tutaj), ale nie można mu odmówić wyrafinowania, jeśli chodzi o dostępne opcje inwestycyjne.

Po pierwsze – do dyspozycji w moim programie jest ponad sto ubezpieczeniowych funduszy kapitałowych, które reprezentują praktycznie wszystkie najważniejsze klasy aktywów, włącznie z kilkunastoma rynkami lokalnymi (np. Turcja, Indie, USA, Europa Zachodnia, Japonia, Rosja) czy sektorami gospodarki (np. branża wydobywcza, nieruchomości). Do tego dochodzą specjalistyczne fundusze, które pozwalają np. zarabiać również na spadkach na polskim rynku akcji. Uważam, że warto (a wręcz trzeba) z tych możliwości korzystać.

Po drugie – przez 15 lat od startu polisy nie będę miał dostępu do pieniędzy i bez narażania się na wysokie opłaty likwidacyjne nic się nie da z tym zrobić. Z mojego punktu widzenia oznacza to, że nie należy patrzeć na te środki tak samo jak na oszczędności na płynnym rachunku oszczędnościowym czy krótkoterminowej lokacie, przy których nie akceptujemy żadnej zmienności i ryzyka.

Wręcz przeciwnie – przy tego typu horyzoncie inwestycyjnym powinniśmy poszukiwać aktywów obarczonych takim ryzykiem, które w długim terminie może przynieść wysokie stopy zwrotu.

Po trzecie – wysokie opłaty dla ubezpieczyciela na polisach inwestycyjnych są niezaprzeczalnym faktem i będą systematycznie spowalniać wzrost wartości inwestycji przez cały okres trwania programu.

To kolejny argument za tym, żeby nie trzymać się kurczowo funduszy o niskim ryzyku (np. pieniężnych), które przynoszą przed opłatami dla ubezpieczyciela zwroty porównywalne z lokatami bankowymi. W długim terminie całkowite unikanie ryzyka daje gwarancję minimalnych lub nawet ujemnych zwrotów po uwzględnieniu kosztów utrzymania polisy. Moim zdaniem dobre wyniki na polisach są możliwe tylko i wyłącznie, jeśli w naszym portfelu będą znajdować się (przynajmniej przez część czasu) niedowartościowane, ryzykowne aktywa.

Po czwarte – na mojej polisie konwersje między ubezpieczeniowymi funduszami kapitałowymi dokonywane są z wyceną na dwa dni po złożeniu zlecenia. Na przykład, jeśli złożę zlecenie konwersji w poniedziałek do 21.30, zostanie ono wykonane po wycenach ze środy. W praktyce oznacza to, że przy podejmowaniu decyzji o zmianie nie wiemy, jak nasze aktywa zachowają się przez dwa dni.

Tego typu przesunięcie sprawia, że ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe nie nadają się specjalnie do krótkoterminowych spekulacji. Nie ma co liczyć na to, że jesteśmy w stanie wykorzystywać dzienne czy nawet tygodniowe ruchy na rynkach za pomocą polis inwestycyjnych. Powinniśmy raczej skupić się na dłuższych trendach, bo krótszych i tak nie da się wyłapać.

Tym bardziej, że i tak musimy utrzymywać nasze pieniądze na rynku przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Czy ktoś wyobraża sobie reagowanie na każde wahnięcie na rynku przez tak długi okres? Z technicznych i praktycznych względów można moim zdaniem od razu zapomnieć o intensywnej spekulacji na polisach inwestycyjnych.

Po piąte – moja polisa inwestycyjna jest oparta o regularną, miesięczną składkę o stałej wysokości. Przez co najmniej siedem lat wpłacony kapitał będzie się powiększał o 350zł miesięcznie. To oznacza, że w naturalny sposób będę uśredniać cenę nabycia jednostek w posiadanych ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych.

Poza tym – przy tego typu programie – najważniejszy wpływ na końcowy wynik nie będzie miało to, co wydarzy się w pierwszych miesiącach, tylko to, co wydarzy się przez kilka ostatnich lat. Dlaczego? Ponieważ w pierwszym okresie kapitał będzie bardzo mały, a ewentualne straty lub zyski będą w skali kilkunastu lat symboliczne. Ich znaczenie będzie co najwyżej psychologiczne.

Dopiero po zgromadzeniu większości kapitału, konsekwencje każdej decyzji inwestycyjnej będą super istotne dla końcowego wyniku. Z kolei waga każdej kolejnej miesięcznej składki będzie stopniowo spadać. W drugim miesiącu programu gotówka z nowej składki stanowiła 50% mojego całego kapitału na polisie, w 25 miesiącu gotówka z nowej składki stanowiła już niecałe 4% mojego całego kapitału i ten udział będzie dalej spadać.

Na czym opiera się moja strategia na polisie inwestycyjnej?

Jest kilka pojęć, które mają wpływ na to, w jaki sposób lokuję środki na swojej polisie inwestycyjnej. Główne z nich to:
Podejście kontrariańskie polega na tym, że najbardziej interesują mnie klasy aktywów, które są od dłuższego czasu w największej niełasce. Na początek przyglądam się tym funduszom, których jednostki straciły najwięcej na wartości przez ostatni rok, dwa lub więcej. Im dłuższe i im dynamiczniejsze były spadki, tym więcej chciałbym o nich wiedzieć. Dodam tylko, że z urzędu odrzucam wszystkie fundusze o niejasnej polityce inwestycyjnej (np. absolutnej stopy zwrotu, mieszane, alternatywne).

Dlaczego to może mieć sens? Ponieważ na cyklicznych rynkach (a tylko takie mnie interesują) warto kupować aktywa w okresach pesymizmu i niechęci. Ceny są wtedy niższe, czasami dużo niższe, i na rynku pojawia się tzw. premia za podjęcie ryzyka. Jeśli w przyszłości sytuacja i sentyment się poprawi, będzie można sprzedać swoje aktywa dużo drożej i osiągnąć zysk.

Oczywiście nigdy nie ma się pewności, czy spadające aktywa, które już wydają się okazją, nie stanieją jeszcze bardziej. Być może dużo bardziej. Dlatego na tego typu od dawna niekochanych rynkach stawiam na rozłożone w czasie uśrednianie ceny, szczególnie przy okazji kolejnych fal pesymizmu, które sprowadzają ceny niżej. Robię również chociaż minimalny research, żeby oszacować, jakie jest prawdopodobieństwo dalszej presji na ceny i jak blisko może być stabilizacja.

Ale oczywiście nigdy nie ma pewności, że jakiś rynek podniesie się po załamaniu, a dobry sentyment wróci. Nie wiadomo, czy i kiedy to się wydarzy. Remedium na pierwszy problem (czy się podniesie) jest dla mnie dywersyfikacja między kilka klas aktywów, które są aktualnie pod presją lub wykazują niedowartościowanie. W tej chwili w moim portfelu znajdują się fundusze reprezentujące pięć klas aktywów, które wydają mi się okazyjnie wyceniane w perspektywie kilkunastu miesięcy lub kilku lat. Pomyłka na jednym czy nawet dwóch z nich nie powinna zachwiać ogólnym kierunkiem inwestycji.

Elementem dywersyfikacji jest dla mnie również utrzymywanie części portfela w najstabilniejszych funduszach pieniężnych, które są do pewnego stopnia odpowiednikiem gotówki. Jeśli nie mam jasnych przekonań co do bardziej ryzykownych klas aktywów, nie widzę żadnych okazji lub nie chcę powiększać swojego udziału w tej części portfela, pozwalam środkom leżeć w funduszu pieniężnym.

Na co czekam? Na spadek cen i pojawienie się lub pogłębienie premii za ryzyko na jakimś rynku. Przez ostatnie dziesięć miesięcy utrzymywałem od 0 do 60% środków w funduszach pieniężnych. Moje nowe składki też trafiają domyślnie do funduszu pieniężnego, zanim obciążę je jakimkolwiek ryzykiem.

Do tego dodałbym posunięcia inspirowane strategią równoważenia portfela (rebalancingu). Jak to działa? Na przykład – im tańsze stają się akcje tureckie w miarę, jak dowiadujemy się o problemach tego kraju, i im droższe stają się akcje polskie w miarę, jak dowiadujemy się o polepszającej się koniunkturze w naszym kraju, tym chętniej zamieniam jednostki coraz droższych funduszy polskich akcji na jednostki coraz tańszych funduszy tureckich akcji.

W gruncie rzeczy jest to również pewna odmiana (powolnego) uśredniania o charakterze kontrariańskim. To podejście ma też w sobie coś ze strategii „kup i trzymaj” - akcji tureckich nie mam zamiaru pozbywać się podczas najbliższej korekty wzrostowej o parę procent. Interesuje mnie ich wartość w momencie, kiedy do tego kraju wróci stabilizacja i pozytywny sentyment inwestycyjny, co może wydarzyć się za długie miesiące, a nawet lata.

Biorąc pod uwagę, że i tak moje środki są zablokowane przez następne 13 lat, podjęcie tego ciekawego ryzyka na części portfela (np. do 15-20% po kilku rozłożonych w czasie, uśredniających zakupach) uważam za uzasadnione w kontekście potencjalnej premii w przyszłości.

Przy podejmowaniu decyzji ważna jest dla mnie również sytuacja makroekonomiczna, szczególnie w kontekście cykli koniunkturalnych. Ich przebiegu nigdy nie da się w pełni przewidzieć, ale jest to całkiem przydatne narzędzie do oceny potencjału różnych klas aktywów.

Pomogło mi na pewno w 2013 uniknąć lokowania pieniędzy w fundusze długoterminowych obligacji skarbowych. Kończył się wtedy cykl obniżek stóp procentowych w Polsce, rentowność obligacji była rekordowo niska, a ceny wyjątkowo wysokie. Było coraz mniej miejsca na wzrosty wyceny jednostek funduszy polskich obligacji.

To argumentacja związana z cyklem koniunkturalnym w Polsce przekonała mnie też do odważniejszego spojrzenia w 2013 na fundusze polskich akcji, w tym małych i średnich spółek. Gdyby obecny cykl na świecie i w Polsce miał mieć klasyczny przebieg, atrakcyjną klasą aktywów mogą stać się w pewnym momencie niekochane od dłuższego czasu surowce.

Ostatnim pojęciem, które staram się mieć z tyłu głowy obsługując swoją polisę inwestycyjną, jest cykl życia. To, że program jest piętnastoletni, a przez pierwsze siedem lat na konto wpływa co miesiąc składka, będzie miało znacznie przy moich wyborach.

Najważniejszą konsekwencją jest to, że nie zamierzam się bać podejmowania przemyślanego, rozproszonego, długoterminowego ryzyka. Atrakcyjne stopy zwrotu mogą pochodzi tylko i wyłącznie z tego źródła, więc przebywanie przez większość czasu w najbezpieczniejszych klasach aktywów jest w moim przekonaniu niezrozumiałą kapitulacją i błędem.

Jakie są wyniki mojej polisy inwestycyjnej po dwóch latach od startu?

Przyjemne jest to, że mniej więcej od połowy trzeciego kwartału 2013 inwestycja jest konsekwentnie na plusie. Tym bardziej, że jeszcze w lutym 2013 notowałem kilkuprocentową stratę, a dopiero od kwietnia 2013 samodzielnie i z przekonaniem podejmuję decyzje.

Przez ostatnie pół roku stopy zwroty z mojej polisy poruszały się w przedziale od ok. 0 do 10% w skali roku, a ostatnie odczyty oscylują wokół 5% w skali roku. Ok. 50% portfela stanowią ryzykowne aktywa, więc ekspozycja zarówno na spadki, jak i wzrosty nie jest mała.

Ryzyko do portfela dobieram zgodnie z opisanymi wyżej kryteriami. Jakieś 20% jego wartości to fundusze akcji polskich, 15% fundusze dwóch innych krajów rozwijających się, 15% fundusze surowcowe. Za obecne zyski na rachunku odpowiadają fundusze akcji polskich (ich udział był dużo większy) oraz (w mniejszym stopniu) surowcowe. Fundusze dwóch krajów rozwijających się to niedawne dodatki do portfela.

Wyniki monitoruję za pomocą funkcji XIRR, która uwzględnia rozłożenie wpłat w czasie i różni się pod kilkoma względami od absolutnej stopy zwrotu. Więcej o wzorach w tym artykule.

Z ciekawych informacji – w tej chwili mój zysk netto wynosi mniej więcej tyle samo ile wartość pobranych przez towarzystwo ubezpieczeniowe opłat w ciągu dwóch lat. Innymi słowy, opłaty stanowiły do tej pory 50% całego zysku brutto. Moim zdaniem nawet przy stosunkowo odważnej strategii będzie bardzo trudno polepszyć ten stosunek.

Proste na pewno nie będzie też systematyczne powiększanie wartości rachunku mojej polisy, mimo że wydaje mi się, że zaczynam kierować się czymś, co przypomina systematyczne podejście.



6 komentarzy:

  1. moze i surowce a moze spolki ukrainskie surowcowe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może. Funduszu reprezentującego taką klasę aktywów niestety nie posiadam na polisie inwestycyjnej. Temat do rozegrania na rachunku maklerskim. Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń
  2. warto miec poduszke bezpieczenstwa u mnie jest to lokata, do tego gotowka (na promocje na gieldzie) i oczywiscie akcje spolek, dobra strategia to podstawa a jeszcze waznejsza jest konsekwencja (ktorej czasami m i brakuje)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta prawda z tą konsekwencją! Pozdrawiam i proszę wracać!

      Usuń
  3. Patrząc po komentarzach na blogach to bardzo się cieszę, że zlikwidowałem swoją polisę.

    Miałem trochę szczęście, bo polisę odkupiłem tuż po bessie w 2009 roku. Zwrot z tej inwestycji w moim wypadku wyniósł jakieś 80-90%. Odkładałem przez cztery lata i w grudniu spieniężyłem. Aegon musiał swoje 2500 zł zabrać za likwidację, ale na to już nic się nie poradzi. Lepsze to niż czekanie jeszcze 5 lat do końca polisy. Jak policzyłem to w tym czasie Aegon pobrałby tyle opłat ile zapłaciłem za likwidację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz. Nie uważam, żeby komentarze na blogach były wyznacznikiem trafności decyzji. Dla mnie nie mają żadnego znacznia, bo opisują historię inną niż moja. Jeśli pieniądze były potrzebne lub masz na nie lepszy pomysł, decyzja była na pewno właściwa. Wysokie koszty takich polis to niezaprzeczalny fakt, podobnie zresztą jak dostęp do naprawdę imponującej palety opcji inwestycyjnych. Sprawa nie jest na pewno czarno biała, ale też jestem po stronie tych, którzy nie poleciliby polisy jako domyślnego lub korzystnego sposobu na gromadzenie nadwyżek finansowych. Ze swoją mam zamiar zostać do końca i nauczyć się jak najwięcej o tworzeniu niebanalnych portfeli pod własne potrzeby. Taka wiedza to przecież klucz do zadbania o moją przyszłą emeryturę!

      Usuń

A co Ty sądzisz?