poniedziałek, 9 grudnia 2013

Czy warto regularnie oszczędzać małe kwoty? Gdzie je inwestować?

Duże kwoty biorą się z małych. Zanim ktoś zgromadzi 10 tysięcy złotych, musi zgromadzić pierwszy tysiąc. Zanim ktoś zgromadzi 100 tysięcy, musi zgromadzić pierwsze dziesięć. I tak dalej. Nie da się przeskoczyć tej kolejności i najlepiej jak najszybciej sobie to uświadomić.

Co to jest mała kwota? To sprawa względna, ale przyjmijmy, że w polskich warunkach jest to od 50 do 500zł miesięcznie. Pewnie dla wielu osób to i tak zbyt dużo, bo w typowym miesiącu w ogóle nie mają nadwyżek finansowych. W takiej sytuacji trzeba skupić się na stronie dochodowej lub wydatkowej swoich finansów osobistych – jak rozwiążemy te problemy, przyjdzie czas na zastanawianie się nad tym, co zrobić z rosnącymi oszczędnościami.

Wbrew pozorom regularna alokacja niewielkiego kapitału to całkiem złożony problem. Dlaczego? Po pierwsze – po te pieniądze wyciąga rękę kilkaset instytucji oferujących różne rozwiązania. Które wybrać? Po drugie – czy wartość naszych oszczędności rzeczywiście najlepiej utrzymują i pomnażają aktywa finansowe? Po trzecie – czy jest sens odkładać pieniądze na bardzo odległą przyszłość pozbawiając się w ten sposób możliwości skorzystania z nich dzisiaj?

Jak podchodzić do małych kwot?

Jak inwestować małe kwoty?
Wpływu małych kwot na końcowy efekt możemy z powodzeniem uczyć się od instytucji finansowych. Weźmy banki – obciążają one swoich klientów małymi opłatami za proste czynności – tu 50 groszy za przelew internetowy, tam 2zł za wypłatę z bankomatu, tu 5zł miesięcznie za kartę płatniczą, tam 3zł za prowadzenie konta osobistego.

Dla wielu osób to sprawy kompletnie niewarte uwagi, nawet jeśli łącznie składają się na 10-20zł miesięcznie, 120-240zł rocznie, itd. Jeśli takich klientów jest wystarczająca ilość, powiedzmy 500 tysięcy, dla banku oznacza to 5-10 milionów dochodu miesięcznie. Z małych kwot robią się duże kwoty.

Banki osiągają to dzięki skali działalności oraz olbrzymiej dyscyplinie w egzekwowaniu opłat, bez względu na ich wielkość.

Inny przykład to kontrowersyjne polisy inwestycyjne firm ubezpieczeniowych. Jeśli oszczędzamy za ich pomocą, jesteśmy co miesiąc obciążani kosztami ich utrzymania w wysokości, która rośnie wraz ze wzrostem wartości naszych aktywów. Opłaty mogą wydawać się niewielkie, szczególnie w początkowym okresie gromadzenia kapitału, a doradcy finansowy skrupulatnie wykorzystują tą iluzję, żeby przedstawić produkt w bardzo dobrym świetle.

Po roku z 15zł miesięcznie robi się 25zł miesięcznie, w kolejnym jest to już 30zł miesięcznie i kwota ta rośnie z każdym miesiącem, jeśli rośnie wartość naszych aktywów. Przy sumie aktywów rzędu 100 tysięcy złotych, miesięczna opłata wynosi już ok. 200zł.

Ile zarobi towarzystwo ubezpieczeniowe na „małych kwotach” pobieranych z naszych oszczędności na polisie inwestycyjnej przez 15 lat? Przy założeniu, że wpłacamy przez ten okres co miesiąc 350zł i osiągamy zwrot z inwestycji rzędu 10% rocznie (bardzo, bardzo optymistyczne założenie!), z małych miesięcznych opłat dla firmy ubezpieczeniowej uzbiera się ok. 21 tysięcy złotych.

czy warto oszczędzać małe kwoty? W co je inwestować?
Opłaty na polisie Skandia, składka miesięczna 350zł przez 15 lat, zakładany zwrot 10% rocznie
Inny sposób, żeby docenić wagę małych regularnych wpłat dla wartości naszych oszczędności, to pobawienie się procentem składanym.

Szybki eksperyment myślowy. Nasz hojny wujek milioner proponuje nam dwie możliwości do wyboru:

A) możemy dostać od niego 10 tysięcy złotych każdego dnia przez 30 dni
B) możemy dostać 1 grosz pierwszego dnia, a potem codziennie o 100% więcej niż poprzedniego dnia przez te same 30 dni

Czas na decyzję – co lepiej wybrać?

Jeśli myślimy jak większość ludzi, prawdopodobnie bardziej przypadnie nam do gustu większa, stabilna kwota każdego dnia. Jak łatwo obliczyć, zgarniemy dzięki takiej decyzji aż 300 tysięcy złotych w 30 dni.

Okazuje się jednak, że w drugim scenariuszu do wzięcia jest – uwaga, uwaga – prawie 11 milionów złotych. Czy to możliwe, żeby z jednego gorsza po 30 dniach zrobiło się 11 milionów złotych?

Matematycznie jest to absolutnie możliwe. Zachęcam do rozpisania obu scenariuszy na kartce papieru podzielonej na 30 kratek. Powinniśmy zauważyć, że przy tak wysokiej stopie zwrotu (100% dziennie), już 25 dnia suma wszystkich wypłat od wujka będzie wyższa niż w scenariuszu z 10 tysiącami dziennie, a potem każdy kolejny dzień będzie dawał jednorazowo o wiele więcej niż 300 tysięcy dziennie.

Oszczędzanie i inwestowanie małych kwot

Wyniki tego eksperymentu myślowego pokazują działanie procentu składanego w jego ekstremalnej formie – gdy każdego dnia wartość jest o 100% większa niż poprzedniego i ten wykładniczy wzrost szybko zamienia jeden grosz w ponad 5 milionów złotych. Bez żadnego dopłacania! W pewnym sensie w każdym groszu drzemią miliony złotych!

Problem polega na tym, że to tylko abstrakcyjna matematyka. W prawdziwym życiu nie ma inwestycji, które przynoszą w sposób systematyczny 100% zwrotu dziennie.

Ba – zdecydowana większość właścicieli kapitału ma problem z osiągnięciem stopy zwrotu wyższej niż to, co banki proponują na kontach oszczędnościowych i lokatach terminowych, a jeśli inwestują na giełdzie (pośrednio lub bezpośrednio) więcej niż główny indeks giełdowy (np. WIG dla polskich akcji). W tym miejscu warto wspomnieć, że stopa zwrotu na akcjach, obligacjach i ich ekwiwalentach może być ujemna.

W prawdziwym życiu zamiast 30 dni, horyzont inwestycyjny przeciętnej osoby to raczej 30 lat i więcej. A zamiast 100% dziennie, można liczyć na 3-6% rocznie na gwarantowanych depozytach (w zależności od aktualnego kosztu pieniądza w gospodarce), więcej – tylko jeśli podejmujemy ryzyko.

Tak czy inaczej, z matematycznego punktu widzenia liczą się trzy rzeczy:
  • czas trwania inwestycji
  • stopa zwrotu
  • wartość naszego początkowego kapitału i dopłat
Od tych trzech czynników zależy, czy małe kwoty zamienią się w większy majątek. Jeśli ktoś oszczędza niewiele, będzie potrzebował więcej czasu i/lub wyższej stopy zwrotu, żeby dotrzeć do tego samego miejsca, co ktoś, kto oszczędza regularnie większe kwoty.

Co zrobić z małymi kwotami? Jak inwestować niewielkie oszczędności?

A więc możemy sobie pozwolić na odłożenie co miesiąc od 50 do 500zł. Gdzie najlepiej chronić ich wartość w czasie? Gdzie powiększać kapitał?

Wyjątkowa oferta! Lokata Bezkarna dla nowych klientów z promocyjnym oprocentowaniem 3,2% w skali roku

Nie mam w tym miejscu nic rewolucyjnego do powiedzenia – jeśli interesują nas aktywa finansowe, możemy swoje oszczędności zanieść do banku, do towarzystwa funduszy inwestycyjnych, do towarzystwa ubezpieczeniowego, do skarbu państwa lub na giełdę papierów wartościowych.

1) Banki komercyjne, banki spółdzielcze i spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe to jedyne instytucje finansowe w kraju, które dają gwarancję na wartość depozytów klientów oraz odsetki (do wysokości 100 tysięcy euro). Na lokatach i kontach oszczędnościowych nie da się stracić, ale nie da się też zarobić dużo więcej niż wynosi obecnie inflacja. Wadą depozytów bankowych jest częste naliczanie podatku Belki, chyba że są opakowane w IKE lub IKZE.

2) Towarzystwa funduszy inwestycyjnych nie dają żadnych gwarancji, pozwalają za to inwestować na wielu różnych rynkach (akcji, obligacji skarbowych, obligacji korporacyjnych, zagranicą) i za pomocą różnych strategii (np. stabilnego wzrostu, zrównoważonej).

W funduszach otwartych nie ma wysokich progów wejścia – wystarczy nawet 50-100zł, żeby zacząć. To na pewno jedna z bardziej dostępnych form lokowania kapitału. Za możliwość wspólnego inwestowania przez fundusz zapłacimy jednak opłaty – niektórych da się uniknąć, innych nie.

Plusem funduszy jest możliwość optymalizacji podatkowej – odraczania podatku od zysków kapitałowych dzięki parasolowej konstrukcji funduszu zawierającego kilka subfunduszy o różnej charakterystyce (w tym bardzo bezpiecznych), a w formie IKE lub IKZE całkowitego unikaniatego podatku.

3) Firmy ubezpieczeniowe oferują ubezpieczenia na życie z rzeczywistą funkcją ochronną lub polisy inwestycyjne z funduszem kapitałowym – z obu możemy skorzystać przy stosunkowo niskich miesięcznych wpłatach, np. 200zł. Istnieją produkty ubezpieczeniowe w formie IKE i IKZE.

Mój największy problem z ubezpieczeniami, szczególnie o charakterze inwestycyjnym, to ich koszty. Dodatkowe opłaty zmniejszają prawdopodobieństwo osiągnięcia wysokich stóp zwrotu, szczególnie jeśli właściciel polisy nie ma konsekwentnej strategii dla swojej inwestycji.

4) Obligacje skarbu państwa nabywane bezpośrednio u ich emitenta (za pośrednictwem domu maklerskiego PKO) są zbliżone takimi parametrami jak ryzyko czy oprocentowanie do depozytów bankowych. Nie są wyceniane w sposób rynkowy, więc oszczędzający nie musi się martwić o czasowe wahania wartości kapitału (w przeciwieństwie do funduszy obligacyjnych). Obligacje skarbowe można opakować w IKE, możliwe że wkrótce również w IKZE.

5) Na giełdzie papierów wartościowych można inwestować w akcje, obligacje skarbowe, obligacje korporacyjne, certyfikaty inwestycyjne (w tym funduszy ETF) oraz bardziej egzotyczne instrumenty finansowe. W pojedynczej transakcji można nabyć nawet jedną akcję, ale nie jest to efektywne podejście ze względu na koszty transakcyjne (prowizje dla biura maklerskiego).

Jeśli chodzi o akcje, źródłem zwrotów są dywidendy oraz wzrost wartości spółki. Ani jedno, ani drugie nie jest gwarantowane. Jeśli chodzi o obligacje, źródłem zwrotów jest wypłata odsetek (tzw. kuponu) oraz zmiany rynkowych cen obligacji. Rachunek maklerski może występować w formie IKE i IKZE.

Alternatywy wobec aktywów finansowych

Jeśli interesują nas inwestycje alternatywne, niewielki kapitał może stanowić istotną barierę wejścia, szczególnie na takich rynkach jak nieruchomości mieszkaniowe, nieruchomości komercyjne, nieruchomości turystyczne, ziemia czy akcje i fundusze spółek niepublicznych (private equity czy venture capital).

Nie ma prostego sposobu, żeby regularnie lokować 50-500zł miesięcznie w tego typu aktywa, chyba że jest to otwarty fundusz inwestycyjny skupiony na tych branżach.

W kategorii inwestycje alternatywne znajdziemy nieskończoną ilość aktywów fizycznych i niefizycznych, wokół których wytworzył się rynek. Za niewielkie kwoty można nabywać metale szlachetne w różnych formach (np. sztabek, monet, biżuterii, itp.), przedmioty kolekcjonerskie (np. meble antyki, rzadkie książki, znaczki, itp.), dzieła sztuki, a nawet dobra cyfrowe (np. kryptowaluty jak Bitcoin, domeny internetowe, itp.). Można też udzielać prywatnych pożyczek (np. przez portal Kokos).

Jeśli nasza inwestycja ma przynieść zwrot, musimy mieć przekonanie, że ktoś kiedyś odkupi od nas te aktywa za wyższą cenę, a zysku nie przejedzą koszty utrzymania i koszty transakcyjne, które będziemy musieli ponieść.

Problemem jest to, że dla wielu alternatywnych aktywów, szczególnie tych bardziej egzotycznych, nie istnieje rynek regulowany podobny do giełdy papierów wartościowych, który miałby długą historię funkcjonowania, mechanizmy nadzorcze, odpowiednią płynność oraz niskie koszty transakcyjne.

Człowieku, zainwestuj w siebie!

Jeśli aktywa finansowe i aktywa alternatywne nie spełniają naszych oczekiwań jako przechowalnia wartości pieniądza, może warto spojrzeć na oszczędności jako źródło finansowania samego siebie? O co mi dokładnie chodzi?

Nie musimy być dawcami kapitału dla innych (np. firm giełdowych przez akcje, obligacje korporacyjne czy jednostki funduszy inwestycyjnych, skarbu państwa przez obligacje skarbowe, banków przez depozyty, itp.). Te pieniądze mogą finansować rozwój naszych inicjatyw biznesowych, naszej edukacji, zwiększanie jakości życia czy osobistej produktywności.

Jeśli nie będą bezpowrotnie skonsumowane, tylko przyczynią się do zwiększenia w przyszłości naszych dochodów i zadowolenia z życia, będziemy mogli mówić o stopie zwrotu, chociaż prawdopodobnie nie będziemy w stanie jej precyzyjnie obliczyć. Nie wszystko da się wycenić, chociaż wszystko pociąga za sobą jakieś skutki ekonomiczne.


Czy jest sens regularnie odkładać na bardzo odległą przyszłość?

Mam sporo zastrzeżeń do dominującej postawy wobec oszczędzania na emeryturę i inne odległe cele, która sprowadza się do regularnego odkładania części naszych dochodów w formie różnych aktywów finansowych. Zakłada ono, że naszą rolą jest oddawać oszczędności w ręce sprawniejszych, mądrzejszych i bardziej przedsiębiorczych ludzi za pośrednictwem instytucji finansowych.

Moim zdaniem każdy powinien starać się optymalnie alokować swój kapitał, a nie zdawać się na branżę finansową, która kieruje się przede wszystkim własnym interesem. Optymalna alokacja kapitału zawiera w sobie zresztą nie tylko inwestycje w aktywa finansowe i alternatywne, ale również w edukację, zdrowie, jakość życia czy inicjatywy i pomysły biznesowe własne, rodziny i ludzi wokół siebie.

Uważam również, że o ile cześć naszych oszczędności powinna rzeczywiście być wytwarzana i lokowana w sposób regularny, nie cały kapitał da się efektywnie lokować w tygodniowych, miesięcznych czy kwartalnych cyklach. Na niektóre okazje, czy to na rynku akcji, obligacji, funduszy, nieruchomości, metali szlachetnych, dzieł sztuki czy czegokolwiek innego, trzeba czekać wiele lat. Wtedy warto inwestować w sposób skoncentrowany, a wcześniej przez długi czas wstrzymywać się z aktywnością.

Również w życiu gospodarczym zwroty z inwestycji mogą być zmienne. Kilka pomysłów może nie wypalić i przynieść straty, a kolejny okazać się takim sukcesem, że zyski z nawiązką zrekompensują wcześniejsze niepowodzenia. To objaw normalności. Jeśli mamy do finansów podejście liniowe – co miesiąc odkładamy stałą kwotę i oczekujemy powtarzalnych, przewidywalnych wyników – nie będziemy raczej w stanie poradzić sobie z większą zmiennością charakterystyczną dla wszystkich ryzykowniejszych inwestycji o wysokim potencjale zysków, w tym biznesowych.

Osobiście stosuję hybrydowe podejście. Jestem przekonany, że warto regularnie oszczędzać i inwestować nadwyżki finansowe – najlepiej na różne sposoby – i ze swojego doświadczenia wiem, że z małych kwot typu 100-500zł miesięcznie tworzą się poważniejsze sumy wraz z nieuchronnym upływem czasu. Z drugiej strony wiem, że w finansach jest dużo zmienności i nieregularności, z której warto korzystać w świadomy sposób.

Jak to może wyglądać w praktyce? Najlepiej określić, gdzie domyślnie trafiają najpierw nasze nadwyżki finansowe. Dla mnie takim miejscem jest darmowe konto oszczędnościowe z pełnym dostępem do gotówki (np. BGŻ Optima) lub subfundusze rynku pieniężnego będące częścią funduszu parasolowego (nabywam bez opłat manipulacyjnych przez mBank, BGŻ Optima lub BossaFund).

Wyjątkowa oferta! Lokata Bezkarna dla nowych klientów z promocyjnym oprocentowaniem 3,2% w skali roku

Jeśli nie mam lepszego pomysłu na zagospodarowanie tych oszczędności, po prostu ich nie ruszam – dobre rachunki oszczędnościowe i fundusze pieniężne z reguły wygrywają nieznacznie z inflacją, więc spełniają swoją podstawową funkcję ochronną.

Jeśli widzę dla części tych pieniędzy (nigdy wszystkich!) lepsze miejsce, jednorazowo lub stopniowo je tam przenoszę. Może być to np. zakup jednostek funduszu, w którym widzę potencjał do wzrostu wartości (najlepiej w ramach tego samego parasola, w którym jest już mój fundusz pieniężny). Może być to inwestycja w fundusz ETF na wybranym indeksie lub pojedynczą spółkę np. dywidendową. Może to być dobra lokata terminowa. Może być to inwestycja w aktywa niefinansowe, jeśli jestem przekonany o ich wartości.

Za każdym razem staram się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego decyduję się na konkretną inwestycję i co zrobię przy różnych okolicznościach w trakcie jej trwania. Regularnie monitoruję stopę zwrotu każdej otwartej inwestycji za pomocą tych wzorów.


8 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się ten wpis. Tak właśnie jest, że rzadko kto może sobie pozwolić na odkładanie większych kwot w miesiącu i czasem trzeba trochę poczekać, żeby móc cokolwiek z tymi środkami zrobić. Świetnie pokazałeś siłę małych kwot odkładanych regularnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miły komentarz! Pozdrawiam i proszę wracać!

      Usuń
  2. Świetny wpis :)
    nawet z odkładania i 20 zł msc rocznie zrobi się 240 + jakies odsetki małe zł itd.. :)
    i ktoś kto na prawdę ma mało pieniędzy po roku, dwóch czy trzech może sobie zrobić jakąś poduszkę finansową..

    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miły komentarz! Opócz konkretnych kwot, którę będą właśnie taką "poduszką finansową", regularność opłaci się również w ten sposób, że wypracujemy nawyk tworzenia i odkładania nadwyżek finansowych. To naprawdę bezcenne. Pozdrawiam i proszę wracać!

      Usuń
    2. Naprawdę warto zdać sobie sprawę z wartości tych niewielkich kwot. Moja matka ma niecałe 52 lata. Powiedziała mi kiedyś, że dla niej jest już za późno na oszczędzanie na emeryturę, zwłaszcza że jej wypłata jest tak niska, że nie pokryłaby np. moich miesięcznych kosztów związanych z utrzymaniem mieszkania. Dałem więc jej coś obrazowego. 50 złotych miesięcznie daje 600 złotych rocznie. Po 10 latach jest już sześć tysięcy. Oczywiście nie musi inwestować w akcje na których się nie zna - wystarczy konto oszczędnościowe równe pi przez drzwi z inflacją. Uzbierana suma sterydami do emerytury nie będzie, ale jak znalazł na nagrodę za zakończenie kariery zawodowej. Może wyjazd do Azji, może przyczepa campingowa, cokolwiek przyjemnego :-)
      Co do wygospodarowywania różnych oszczędności, to czasami fajne pomysły pojawiają się w czwartkowej kolumnie Ekipy Samcika w Gazecie Wyborczej. Są tam różne triki jak np. przelewy zaokrąglające. Ciekawostka - gdy za zakupy płaci się kartą, reszta pozostała do np. pełnych 10 złotych jest przelewana na konto oszczędnościowe. Dużym obciążeniem to nie jest, a po roku podobno można uzbierać cichaczem czterocyfrową sumę.
      Najważniejsze to jednak zdać sobie sprawę ze swoich miesięcznych kosztów. Tak jak z oszczędzaniem w nieodpowiednich programach - okazuje się że najwięcej płaci się za wygodę i przyzwyczajenie. Zmiana tego może doprowadzić do wygospodarowania dodatkowych realnych środków.

      Usuń
    3. Dzięki za - jak zwykle- trafny komentarz. Pozdrowienia (również dla mamy)!. Proszę wracać!

      Usuń
  3. Moim zdaniem również warto odkładać (inwestować) małe kwoty. Zdarzają mi się sytuacje, że tracę pieniądze w głupi sposób, tymczasem odkładając 100zł miesięcznie po kilku latach może się uzbierać ładna suma. Osobiście zacząłem inwestować w tzw. social leading, czyli pożyczki społecznościowe. Są strony internetowe, na których osoby chcą pożyczyć pewną sumę pieniędzy. Inni składają się na pożyczkę. Korzyść jest dla dwóch stron, ponieważ pożyczkobiorca dostanie pożyczkę z mniejszym oprocentowaniem niż w banku, zaś osoby, które inwestują mogą zyskać nawet kilkanaście procent rocznie. Niby nie wiele, z 1200zł zrobi się ok. 1320, ale gdyby się nie inwestowało to te pieniądze moglibyśmy roztrwonić. Jest co prawda ryzyko, że ktoś pożyczki nie zwróci, dlatego warto pożyczać osobom z dużą ilością pozytywnych opinii, które wywiązywały się ze spłat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożyczki społecznościowe to super ciekawy kierunek działania. Nigdy osobiście w ten sposób nie lokowałem środków, ale koncepcja wydaje mi się fenomenalna. Głównie dlatego, że uczy myślenia o ryzyku - pożyczamy pieniądze jakiejś osobie z pominięciem banku, co oznacza, że to do nas należy zarządzanie ryzykiem (np. dzielenie inwestycji na kilka mniejszych i rozkładanie niebezpieczeństwa braku spłaty, ocenianie jakości pożyczkobiorców, itp). To jest moim zdaniem najciekawszy aspekt tej działalności i warto się jak najwięcej nauczyć, żeby potem móc zastosować swoje obserwacje w innych typach inwestycji, które w gruncie rzeczy też są oparte o finansowanie osoby, firmy lub instytucji. Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń

A co Ty sądzisz?