wtorek, 5 listopada 2013

[szerszy obraz] Co warto zapamiętać z książki „Antykruchość” Nassima Nicholasa Taleba?

Nassim Nicholas Taleb to jeden z ciekawszych współczesnych myślicieli – nawet jeśli nie wszystkie jego poglądy można i warto wprowadzać w życie, jego książki dają naprawdę intrygujący obraz rzeczywistości i zwracają uwagę na super istotne zjawiska, które łatwo przeoczyć. Kilka miesięcy temu recenzowałem jego światowy bestseller „Czarny łabędź” o ryzyku pochodzącym ze strony mało prawdopodobnych, rzadkich i nieprzewidywalnych wydarzeń.

Antykruchość” jest w jakiejś mierze kontynuacją rozważań Taleba na temat ryzyka, zmienności, niepewności, przypadku oraz sposobów na przetrwanie w coraz bardziej skomplikowanym i nieprzewidywalnym świecie.

Niestety – wraz z rosnącym statusem tego autora – rośnie też jego ego, co widać w bombastycznym, przegadanym i chwalącym samego siebie stylu pisania. „Antykruchość” wymaga pod tym względem naprawdę dużej cierpliwości oraz silnego filtru, dzięki któremu wyłowimy najważniejszy przekaz książki.

No właśnie – jaki jest najważniejszy przekaz „Antykruchości” i jaki jest jego związek z tematem długoterminowego oszczędzania i inwestowania?


Ten artykuł to kolejna część niekończącego się cyklu [szerszy obraz].

Przyglądam się w nim spojrzeniu na świat i przekonaniom wpływowych ekonomistów, badaczy rynków, inwestorów, naukowców, myślicieli i praktyków. Nie szukam i nie promuję jednej prawdy objawionej. Uważam, że warto znać i czerpać z różnych sposobów myślenia o rzeczywistości wokół nas.

W tym, co czytam, oglądam i słucham, wyszukuję przydatne pojęcia i narzędzia, dzięki którym można sprawniej i świadomiej podejmować decyzje. Najbardziej interesują mnie względnie trwałe mechanizmy. Najmniej – bieżący szum informacyjny. Mam pragmatyczne podejście do wiedzy. Chcę wiedzieć, jak coś działa, dlaczego i co z tego dla mnie wynika.

We wcześniejszych artykułach przybliżyłem, jak widzą rzeczywistość ekonomiczną, w której przyszło nam żyć, między innymi Ray Dalio, John Bogle, William Bernstein, Hyman Minsky, Robert Shiller, Niall Ferguson, Benoit Mandelbrot, Sebastian Buczek i Mohnish Pabrai.


Co to jest „Antykruchość”?

Recenzja książki „Antykruchość” Nassima Nicholasa Taleba
Skąd się wziął tytuł książki? Otóż Nassim Nicholas Taleb poszukiwał określenia na wszystko, co korzysta na wstrząsach, niepewności, zmienności, przypadkowości, błędach, niepełnej wiedzy, itp. Co ważne – nie chodzi o rzeczy, organizacje czy ludzi, którzy są wytrzymali, twardzi czy odporni na te czynniki.

Chodzi o coś więcej – jeśli ktoś lub coś jest antykruchy (ang: antifragile), stanie się silniejszy, mądrzejszy czy bogatszy pod wpływem takich czynników jak nagłe szoki, niepewność czy zmienność. Jest w stanie wykorzystać je do swojego wzrostu, rozwoju, itp.

A niby dlaczego miałoby to być takie ważne? Zdaniem Taleba (i nie tylko) żyjemy w coraz bardziej skomplikowanym i współzależnym świecie, który coraz mniej rozumiemy. Dotyczy to praktycznie wszystkich dziedzin życia, ale w szczególności finansów, technologii oraz biznesu. Wbrew temu, co nam się wydaje, nie jesteśmy w stanie kontrolować i przewidywać dużej części procesów zachodzących wokół nas (np. cykli gospodarczych, wpływu nowych technologii na rynek pracy, rozwoju nowych chorób, wpływu globalizacji na lokalny biznes, globalnych przepływów kapitału, sentymentu na giełdach, nastrojów społecznych, itp).

W takich warunkach nagłe zmiany, wstrząsy, nieład, przypadek, zmienność, niepewność, błędy i temu podobne zjawiska są i będą na porządku dziennym.

Teza Taleba brzmi – jeśli jesteś antykruchy, nie musisz się martwić o to, w którym kierunku rozwiną się wydarzenia (np. na giełdzie, na rynku pracy, w polityce, w biznesie, itp.), ponieważ jesteś przygotowany na praktycznie każdy scenariusz.

Antykuche mogą być osoby, związki międzyludzkie, firmy, państwa, systemy polityczne, portfele inwestycyjne, produkty, itp.

Brzmi cudownie – a konkretne przykłady? Taleb przytacza opowieść o dwóch braciach – jednym, który całe życie zawodowe pracował na etacie w firmie ubezpieczeniowej, i drugim, który jeździł na własną rękę na taksówce. Pierwszy przez lata odbierał co miesiąc przewidywalną pensję, wokół której zbudował cały swój styl życia. Niespodziewanie w wieku 51 lat do firmy zawitał kryzys, a on stracił pracę i ze względu na swój wiek i brak doświadczenia poza jednym stanowiskiem w firmie ubezpieczeniowej stał się „niezatrudnialny”. To przykład kruchości.

Drugi brat jeździł przez całe życie taksówką – jego zarobki mocno się wahały w zależności od sezonu, ilości konkurencji, cen paliwa i wielu innych czynników. To zmusiło go do ostrożnego planowania finansów osobistych, ulepszania swojej oferty, wyszukiwania rynkowych szans i unikania zagrożeń. Jeśli nie wiodło się przez kilka miesięcy, szukał innej pracy (np. jako kierowca ciężarówki). W wieku 51 lat stoi na własnych nogach i łatwiej adaptuje się do nagłych szoków, zmienności, przypadkowych szans i zagrożeń, itp. To przykład antykruchości.

W życiu zawodowym kruchość może pochodzić z absolutnego polegania na jednym, dużym źródle dochodu (np. „pewnym” etacie w „pewnej” firmie). Antykruchość bierze się z dywersyfikacji dochodów pomiędzy więcej źródeł oraz zrozumienia i przygotowania się na to, że żadne z nich nie jest absolutnie pewne, a życie gospodarcze jest dynamiczne.

Jeśli chodzi o inwestycje, kruchość jest tam, gdzie mamy do czynienia z dużym potencjałem straty (downside), a małym potencjałem zysków (upside). Przyjrzyjmy się jednej z moich nietrafionych inwestycji z poprzedniego roku – obligacjom korporacyjnym firmy Gant, które jak ulał pasują do tej definicji.

Ich potencjał straty wynosił 100% wartości kapitału – tyle można stracić, jeśli firma nie zapłaci odsetek od obligacji i nie wykupi ich wartości początkowej. Jesteśmy blisko zmaterializowania się takiego scenariusza – spółka złożyła wniosek o upadłość układową i nie wywiązuje się z umowy z obligatariuszami. Na rynku Catalyst można sprzedać obligacje tej emisji za zaledwie 30-40% ich wartości nominalnej w dniu emisji.

A jaki był potencjał zysków na tych papierach w momencie ich emisji? 11% w skali roku. Oprocentowanie robiło wrażenie w porównaniu z odsetkami od lokat bankowych czy obligacji skarbowych, ale ryzyko niekorzystnego obrotu wydarzeń było bardzo duże.

Tak czy inaczej – upside był ograniczony, w najlepszym scenariuszu 11% w skali roku przez dwa lata, a downside znacznie większy, w najgorszym wypadku strata 100% kapitału. Przy czym ryzyko jakiegoś negatywnego scenariusza było wysokie, ponieważ firma była już wtedy mocno zadłużona, a rynek nieruchomości mieszkaniowych w stagnacji. To była krucha inwestycja.

Nic jeszcze nie jest przesądzone, jeśli chodzi o zobowiązania Ganta wobec obligatariuszy. I co ciekawe – to właśnie teraz kupno obligacji tego dewelopera nosi znamiona antykruchej inwestycji. Dlaczego?

Widziałem już transakcje kupna zawierane przy cenie w wysokości ok. 10% wartości nominalnej obligacji, czyli 100zł za papier o wyjściowej cenie 1000zł. Co teraz może się wydarzyć z taką inwestycją? Downside to wciąż 100% (np. 100zł straty na jednym papierze kupionym za 10% wartości nominalnej). Ale upside w najbardziej optymistycznym scenariuszu to ponad 1000%.

Żeby to się wydarzyło, Gant musiałby uniknąć całkowitego bankructwa i zgodzić się na wykup swoich obligacji po cenach nominalnych i wypłatę kuponów. To bardzo mało prawdopodobne. Ale nawet jeśli sąd zgodzi się na umorzenie 50% długu spółki czy coś podobnego, ja poniosę 50% straty, a ktoś, kto skupował obligacje Ganta po 100zł za sztukę, będzie się cieszył z 500% zysku. Jego inwestycja – choć wciąż bardzo, bardzo ryzykowna – jest antykrucha (mała nominalna strata w najgorszym scenariuszu, duży potencjał zysku w najlepszym scenariuszu).

Jeszcze jeden przykład z zupełnie innej dziedziny. Ruch drogowy na Zakopiance jest kruchy. Dlaczego? Od pewnego momentu przepustowość tej popularnej drogi jest niewystarczająca i wzrost liczby samochodów o np. 10% może skutkować wydłużeniem czasu podróży z Zakopanego do Krakowa o 15%. Wzrost liczby samochodów o kolejne 10% może skutkować wydłużeniem czasu podróży o dalsze 30%. Mamy więc do czynienia z nieproporcjonalnym przyrostem negatywnych zjawisk (wydłużenie czasu podróży) w odpowiedzi na zmienność jakiegoś czynnika (ilość samochodów). Ten system jest kruchy.

A jakiś antykruchy system? Chociażby infrastruktura wyszukiwarki Google – ani skokowy, ani wykładniczy wzrost liczby zapytań czy też ilości dokumentów w sieci nie skutkuje spowolnieniem pracy wyszukiwarki, gorszą jakością wyników czy czymś podobnym. Wręcz przeciwnie – Google wydaje się ulepszać swoje produkty w miarę, jak stają się coraz popularniejsze i przetwarzają rosnące ilości na pierwszy rzut oka chaotycznych informacji. Google korzysta ze zmienności i nieładu w sieci. Ten system jest antykruchy.

Książkę „Antykruchość” kupiłem za kilka funtów na brytyjskim Amazon (od 25 funtów dostawa do Polski gratis). Jest już polskie tłumaczenie.

Skąd bierze się kruchość?

Najciekawsze w książkach Nassima Nicholasa Taleba nie są trochę publicystyczne pojęcia typu czarny łabędź czy antykruchość, tylko ogólniejsze obserwacje o niedocenionych zjawiskach we współczesnym świecie, z których autor wyprowadza swoje wnioski. Jakie to zjawiska?

1. nieliniowość (nonlinearity)

Biegnę dwa razy szybciej, pokonuję tą samą drogę w dwa razy krótszym czasie. Za każde wykonane zadanie (np. wymianę opon na zimowe) dostaję od klienta 200zł. Za każdy kwadrans spóźnienia, obcinają mi miesięczną premię o 5%. To liniowe zależności, które większość z nas rozumie intuicyjnie. Rezultat jest proporcjonalny do włożonego wysiłku, a przyrost ma stałe tempo.

Problem polega na tym, że żyjemy w świecie, w którym dominować zaczynają nieliniowe zależności. Przykładem nieliniowej zależności jest przyrost długu w czasie – zobowiązania nie rosną liniowo tylko wykładniczo, z roku na rok coraz szybciej.

Ten wykres pokazuje przyrastanie długu w wysokości 100 tysięcy złotych oprocentowanego na 15% rocznie przez dwadzieścia lat. Wartość zobowiązań rośnie coraz szybciej. Podobnie wyglądałby wykres, gdybym zwiększał oprocentowanie długu.

Wykładniczy wzrost zobowiązań

Taleb jest wielkim przeciwnikiem długów, prywatnych i publicznych. Poleganie na nim, szczególnie w długim terminie, uważa za przejaw kruchości.

Zresztą – zawsze, kiedy jesteśmy narażeni na tego typu przyspieszający wzrost zobowiązań lub innych negatywnych konsekwencji, jesteśmy krusi – podatni na niekorzystny obrót wydarzeń (np. wzrost stóp procentowych, spadek sentymentu inwestorów, itp.), zmienność, wstrząsy, brak stabilności, itp. To dla Taleba najważniejsza miara kruchości.

Co ważne – nieliniowość może działać też na naszą korzyść. Wyobraźmy sobie lustrzane odbicie powyższego wykresu – ilustrowałoby wykładniczy wzrost naszych aktywów w tempie 15% rocznie (tzw. procent składany). W 20 lat z 100 tysięcy złotych „zrobiłoby się” ponad 1,6 miliona.

Jeśli jesteśmy po tej stronie zera i nasze aktywa, majątek, zyski, liczba czytelników czy cokolwiek innego, czego pożądamy, rośnie nieliniowo w coraz szybszym tempie – jesteśmy po stronie antykruchości.

2. asymetria

Asymetria to jeden z ciekawszych aspektów rzeczywistości. Żeby ją zilustrować, Taleb podaje przykład podróży samolotem, która w założeniach ma trwać ok. 6 godzin. Gdzie tu asymetria? Otóż czas podróży może się realistycznie skrócić o nie więcej niż pół godziny, może godzinę, jeśli warunki będą wyjątkowo sprzyjające. Za to, jeśli warunki będą naprawdę niesprzyjające (np. paraliż lotniska ze względu na śnieżycę, atak terrorystyczny, itp.), czas podróży może się wydłużyć o kilkanaście godzin, a nawet kilka dni.

Konsekwencje są niesymetryczne – do ugrania jest jakieś 60 minut, a do stracenia kilkadziesiąt lub kilkaset godzin.

Taleb zwraca uwagę, że wszystko, co ma większy downside (potencjał straty, koszty) niż upside (potencjał zysku), jest kruche. I odwrotnie – naszym celem powinno być maksymalizowanie pozytywnego potencjału w każdej dziedzinie i unikanie kosztów, potencjału straty.

Idealna inwestycja to taka, w której koszty są ograniczone, a zyski nieograniczone. Przykłady? Wielkie firmy internetowe, np. Google, Twitter, Allegro, które startowały jako nisko-kosztowe start-upy, dzisiaj zarabiają miliony dolarów i wciąż nie powiedziały ostatniego słowa. To była idealna inwestycja dla założycieli oraz właścicieli akcji we wczesnych fazach rozwoju. Podobnie zresztą jak polska firma odzieżowa LPP czy pocztowa Integer. Oczywiście największy problem polega na tym, że o idealnych inwestycjach dowiadujemy się post factum.

Post factum wiem też, że przykładem asymetrycznej, kruchej inwestycji były obligacje korporacyjne Ganta, które w małej ilości kupiłem ponad rok temu. Upside dla inwestora wynosił 11% rocznie przy bardzo dużym ryzyku, a downside 100% kapitału. Firma złożyła wniosek o upadłość układową, a obligacje mojej serii wyceniane są na ok 30-40%, ale raczej niepłynne.

Ten wykres pokazuje, jaka była asymetria możliwych zysków i strat w momencie ich emisji. Dla tej klasy ryzyka była naprawdę niekorzystna dla inwestorów.

Asymetria zysków i strat

Paradoksalnie – już lepiej wygląda ta inwestycja w tym momencie, szczególnie jeśli uda się odkupić te obligacje za np. 10% ich wyjściowej wartości, czyli 100zł za sztukę. Widziałem już takie transakcje. Gant wciąż walczy o życie, ma majątek, niewykluczone, że będzie się starał w jakimś stopniu wywiązać się ze swoich zobowiązań. Wtedy upside dla kogoś, kto kupił obligacje tej firmy za 100zł za sztukę, będzie wielokrotnie wyższy (nawet ponad 1000% zwrotu w hurraoptymistycznym scenariuszu) niż downside (wciąż 100%).

Asymetria downside i upside Taleb

Inwestycja dla ludzi o mocnych nerwach i dostępie do informacji o zamierzeniach spółki, ale bardziej antykrucha niż oryginalny zakup obligacji korporacyjnych Ganta.

3. wielkość

Wielkie organizmy są bardziej narażone na nagłe wstrząsy, zmienność i nieprzewidywalne szoki. Są bardziej ociężałe, zależne od obecnych warunków i trudniej im się dostosować do nowych zasad.

Jedną z wielu ilustracji tej tendencji w życiu społecznym i gospodarczym jest afera z traderem Jerome Karvielem w Societe General z 2008 roku. Bank odkrył, że ich pracownik zawarł nieautoryzowanych transakcji na kwotę ok. 50 miliardów euro. W ciągu kolejnych trzech dni bank musiał zlikwidować wszystkie niechciane pozycje, a że były gigantyczne, jego aktywność na rynku spowodowała spadek cen i łączną stratę prawie 5 miliardów euro.

Gdyby zamiast 50 miliardów euro, bank sprzedawał aktywa o wartości 5 miliardów euro – rynek prawdopodobnie wchłonąłby je bez specjalnego zainteresowania i bez straty dla ich właściciela. Wielkość aktywów i ich paniczna wyprzedaż spowodowały jednak, że koszty zaczęły w pewnym momencie rosnąć wykładniczo w oszałamiającym tempie.

Szybki przykład, który dobrze ilustruje efekt zbyt dużych rozmiarów. Jeśli ktoś wyskoczy z 15 metrów na beton, odniesie bardzo poważne obrażenia, być może zginie. Ale jeśli wyskoczy 30 razy z wysokości pół metra – nie tylko nic mu się nie stanie, być może jego kości i mięśnie się wzmocnią. Mimo że obie osoby pokonały ten sam dystans – 15 metrów.

4. złożoność

Złożone systemy są bardziej podatne na nagłe wstrząsy i nieprzewidywalność, przede wszystkim dlatego, że zbiega się w nich olbrzymia liczba czynników, które oddziałują na siebie w niekontrolowany sposób.

Prawda jest taka, że wielu złożonych systemów (takich jak światowa gospodarka, polska gospodarka, system bankowy, wielkie koncerny) nie rozumiemy i nie jesteśmy w stanie systematycznie przewidywać ich przyszłych stanów.

5. brak redundancji i opcjonalności

Redundancja to „nadmiarowość w stosunku do tego, co konieczne lub zwykłe”. Kruchość bierze się z tego, że nie zabezpieczamy się na wypadek negatywnego scenariusza, nie budujemy redundancji. W wielu dziedzinach jest wręcz odwrotnie – dysponujemy niedomiarem w stosunku do tego, co konieczne lub pożądane, działamy w przekonaniu, że będzie tak jak teraz lub lepiej.

Opcjonalność w książce „Antykruchość” Taleba oznacza sytuację, kiedy mamy możliwość (ale nie przymus) skorzystania z czegoś. Jeśli sprawdzi się scenariusz pozytywny, będziemy po stronie wygranych. Jeśli sprawdzi się scenariusz negatywny, będziemy na neutralnym gruncie. Opcjonalność to ważna cecha aktykruchości.

Jako przykład opcjonalności działającej na niekorzyść większości społeczeństwa Taleb przytacza bonusy bankowców w Stanach Zjednoczonych. Jeśli jest dobrze, zarabiają astronomiczne kwoty, ale jeśli jest źle, nie czeka ich żadna kara – to społeczeństwo w sposób pośredni (np. podatki, inflację) poniesie koszty ich pomyłek.

A jakiś przykład opcjonalności do zastosowania dla przeciętnej osoby? Przedsiębiorczość przy niskich kosztach i zobowiązaniach. Właściciel magazynu gospodarczego „Forbes” powiedział kiedyś, że prawdziwy interes robi nie ryzykując swoje pieniądze na giełdzie, ale dostarczając czytelnikom materiałów, porad i narzędzi, żeby oni mogli ryzykować. Ma wysoki zysk z reklamy przy bardzo niskim ryzyku, olbrzymi upside, ograniczony downside – to właśnie opcjonalność.

Książkę „Antykruchość” kupiłem za kilka funtów na brytyjskim Amazon (od 25 funtów dostawa do Polski gratis). Jest już polskie tłumaczenie.

Jak być antykruchym w finansach?

Czy z książki „Antykruchość” Nassima Nicholasa Taleba można wyłuskać coś praktycznego, do natychmiastowego użycia w naszych finansach osobistych lub firmowych? Proponuję cztery wnioski:

1. dywersyfikacja dochodów

Pewna pensja na pewny etacie w pewnej firmie to dla wielu osób ideał zatrudnienia. W rzeczywistości przywiązywanie się do komfortu i przewidywalności jednego źródła dochodu, stanowiska, firmy czy branży stoi w sprzeczności z podstawowymi zasadami zarządzania ryzykiem.

Jedno duże źródło dochodów to nasz wrażliwy punkt, który przy pierwszym większym wstrząsie lub innym negatywnym scenariuszu może zamienić się w punkt zapalny, szczególnie jeśli nie mamy oszczędności.

Zdywersyfikowane dochody (w tym z własnego kapitału lub produktywnych aktywów, np. dywidend) pozwalają zmniejszyć ryzyko dużego szoku dla naszych finansów, zmniejszają presję ze strony decyzji podejmowanych w nagłych sytuacjach i zwiększają komfort psychiczny.

2. dywersyfikacja aktywów

Dokładnie taka sama sytuacja jak z dochodami – wiele osób ma tendencję do optymalizowania swoich aktywów, szukając najlepszej możliwej okazji i starając się lokować kapitał najefektywniej. Stawiają na akcje jednej, dwóch spółek, raz wchodzą na 100% w fundusze akcji, raz na 100% w fundusze obligacji, poświęcają 100% uwagi jednemu biznesowi.

Taleb nie stawia na optymalizację zysków kosztem podwyższonego ryzyka. Stawia na redundancję i rozłożenie ryzyka tak szeroko jak to możliwe.

3. idealna inwestycja: duży upside, niewielki downside

Najlepsze inwestycje, czy to na rynkach finansowych, czy w biznesie, mają ograniczone koszty i straty (downside) oraz jak największy, najlepiej nieograniczony potencjał zysku (upside). O takich inwestycjach najczęściej dowiadujemy się jednak post factum (LPP, Integer, Amazon, Google, Apple, itp.) - jak to zmienić?

Zainwestować w dużą ilość perspektywicznych biznesów we wczesnej fazie rozwoju – część z nich okaże się kompletnym niewypałem, najprawdopodobniej zbankrutuje, część z nich okaże się przeciętniakami, ale wystarczy, żeby 5-10% z nich naprawdę wypaliło i cała inwestycja będzie udana.

I nie chodzi tu wyłącznie o inwestycje giełdowe – przede wszystkim chodzi o małe, niedrogie, innowacyjne biznesy i projekty, których jesteśmy właścicielami lub współwłaścicielami. Niewypałom trzeba dać szybko odejść do historii, a te z perspektywami z zaangażowaniem rozwijać.

Zobowiązań finansowych, które mogą wymknąć się spod kontroli, najlepiej całkiem unikać.

4. 90% konserwa, 10% ryzyko

Jeśli chodzi o aktywa finansowe, Taleb proponuje budować swój portfel z dwóch składników – jego zdecydowana większość (np. 90%) stanowić powinny najbezpieczniejsze możliwe rodzaje aktywów (w polskich warunkach byłyby to obligacje skarbowe i lokaty bankowe), a niewielką część (np. 10%) powinniśmy obciążyć maksymalnym ryzykiem (opcje, kontrakty terminowe, fundusze oparte o kontrakty, itp).

Do tego pamiętać należy o asymetrii – szukajmy takich ryzykownych instrumentów, które dają nam w tym momencie ekspozycję na duży upside i niewielki downside. Taleb jest raczej po stronie inwestorów, którzy nie uważają rynku za efektywny i zalecają próby jego wyczucia (tzw. market timing), szczególnie w momentach przełomowych.

Książkę „Antykruchość” kupiłem za kilka funtów na brytyjskim Amazon (od 25 funtów dostawa do Polski gratis). Jest już polskie tłumaczenie.

Czy warto przeczytać „Antykruchość” Nassima Nicholasa Taleba?

Najciekawsze są w tym całym wywodzie obserwacje z pogranicza filozofii i matematyki – o nieliniowości, asymetrii, roli przypadku, ryzyku związanym z rzadkimi wydarzeniami, redundancji czy zachowaniach złożonych systemów. To one są podstawą do snucia teorii o czarnych łabędziach, ślepym trafie czy antykruchości.

„Antykruchości” nie czytało mi się jednak tak dobrze jak „Czarnego łabędzia” - zbyt dużo powtórzeń, wycieczek personalnych i ogólnej rozwlekłości. Na szczęście "Ślepy traf", którego jeszcze nie czytałem, jest pierwszą książką Taleba, więc spodziewam się czegoś bardziej technicznego, mniej przegadanego.

2 komentarze:

  1. Ja sądzę, że książka jest Rewolucyjna. Osobiście uważam, że nie jest przegadana i to dobrze że nie ma zbyt dużo technicznych spraw. W książce zawarte są też ciekawe historie i anegdoty dotyczące nauki i wiedzy. Przekonuje mnie też teza, że nie ważne jest ile wiesz a ale ważne byś postępował skutecznie i podaję kila skutecznych heurystyk. Ciekawe również są wątki dotyczące etyki, opartej o osobistą odpowiedzialność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niewątpliwie dobra książka, a Taleb ma naprawdę świeże spojrzenie na wiele spraw. Zgadzam się, że teza o heurystykach jako kluczu do skutecznego poruszania się po bardzo skomplikowanym świecie jest super trafna. Pozdrawiam, proszę zajrzeć również do recenzji jego poprzedniej książki "Czarny łabędź:" na tej stronie.

      Usuń

A co Ty sądzisz?