wtorek, 16 kwietnia 2013

Co to jest horyzont inwestycyjny i dlaczego warto go określić dla swoich inwestycji?

W ostatnim artykule opisałem pojęcia alokacji aktywów oraz klas aktywów. Są to kluczowe pojęcia dla każdego inwestora myślącego poważnie o obecności swoich oszczędności na rynkach finansowych. Trudno wyobrazić sobie kogoś, kto skutecznie inwestuje przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, np. na emeryturę, bez zrozumienia, jakie inwestycje i dlaczego ma w swoim portfelu.

Inne super ważne pojęcie, które może nam pomóc określić, jak zainwestować swoje pieniądze, to horyzont inwestycyjny. Niestety dużo łatwiej zrozumieć je w teorii niż wykorzystać na swoją korzyść w praktyce, a największe problemy będą mieć z tym początkujący, rozemocjonowani inwestorzy.

Co to jest horyzont inwestycyjny? Dlaczego warto go określić dla swoich inwestycji? Jakich błędów związanych z czasem trwania naszych inwestycji warto unikać?

Co to jest horyzont inwestycyjny?

Co to jest horyzont inwestycyjny?
Jednym zdaniem: horyzont inwestycyjny określa, jak długo planujemy uczestniczyć w jakiejś inwestycji.

Jeśli świadomie decydujemy się na kilkunastoletnią polisę inwestycyjną (np. Aegon, Skandia, Nordea, itp.), nasz horyzont inwestycyjny wynosi kilkanaście lat. Jeśli zakładamy IKE w funduszach inwestycyjnych i naprawdę myślimy o nim jako inwestycji emerytalnej, nasz horyzont inwestycyjny wynosi co najmniej tyle, ile brakuje nam do 60 roku życia. Wtedy skorzystamy z najważniejszej korzyści IKE – zwolnienia z podatku Belki od zysków w momencie wypłaty.

Ale jeśli widzimy szybko rosnącą spółkę na giełdzie i chcemy skorzystać na tym ruchu, nasz horyzont inwestycyjny będzie dużo, dużo krótszy. Mówimy tu od tygodniach, dniach, w skrajnych przypadkach nawet godzinach.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na polisie inwestycyjnej czy na IKE (które zostały zaprojektowane jako mechanizmy długoterminowego inwestowania) stosować krótkoterminowe taktyki.

Tu zaczynają się jednak dla wielu początkujących inwestorów schody. Najważniejszy problem to nieustalenie horyzontu inwestycyjnego dla swoich inwestycji oraz nerwowe zmienianie ich w trakcie trwania inwestycji. I jeden, i drugi problem znam z autopsji. Sam zmagam się z dostosowaniem swoich wyborów inwestycyjnych oraz strategii do swojego horyzontu inwestycyjnego.

Dlaczego warto określić horyzont swoich inwestycji na samym początku?

W długich okresach akcje przynosiły w przeszłości inwestorom wyższe stopy zwrotu niż pozostałe dwie klasy aktywów – obligacje oraz lokaty. Niestety ich cechą charakterystyczną są również dużo większe wahania wartości kapitału.

Co z tego wynika? Po pierwsze - jeśli liczymy na wyższe zyski niż na gwarantowanych depozytach czy bezpiecznych obligacjach skarbowych i możemy być obecni na rynku długo – akcje powinny odgrywać znaczną rolę w portfelu. Po drugie – musimy się jednak liczyć z dużymi okresowymi wahaniami wycen naszych aktywów, które mogą zachwiać naszą pewnością siebie.

Ideałem dla każdego inwestora byłaby możliwość zarabiania w trakcie wzrostów na rynkach akcji oraz chronienie zysku w czasie niepewności. Tego na pewno nie osiągniemy jednak kierując się strategią „kup i trzymaj” połączoną np. z uśrednianiem ceny nabycia.

Prawdziwy dylemat brzmi więc: decydujemy się na konsekwentną, pasywną inwestycję długoterminową w stylu „kup i trzymaj” z okresowym dokupowaniem aktywów czy będziemy w krótszych okresach aktywnie zmieniać skład naszego portfela?

W pierwszym przypadku mamy do czynienia z prawdziwym długim horyzontem inwestycyjnym, w drugim przypadku już nie.

W pierwszym polegamy na założeniu, że w długim terminie wyceny spółek giełdowych rosną odzwierciedlając wzrost gospodarczy, w drugim naszym polegamy na założeniu, że potrafimy jakoś przewidywać, kiedy można kupić tanio, a kiedy sprzedać drogo.

W pierwszym kompletnie nie interesują nas codzienne, a nawet cotygodniowe zmiany wyceny, komentarze i przewidywania analityków oraz cała reszta szumu informacyjnego. W drugim musimy w większym stopniu wsłuchiwać się w bieżące informacje z rynku i jakoś na nie reagować.

W pierwszym możemy w dużej mierze zautomatyzować proces inwestowania i w nim specjalnie nie uczestniczyć, w drugim musimy częściej podejmować decyzje, najlepiej na podstawie jakichś metod.

W pierwszym możemy nie przejmować się choćby największymi wahaniami wartości inwestycji – czas zrobi swoje i ostatecznie zarobimy. W drugim musimy obstawiać krótkoterminowe scenariusze rozwoju wydarzeń na rynkach, a jeśli się nie sprawdzą – szybko ucinać straty i obstawiać kolejny scenariusz. I tak dalej.

Problemy z horyzontem inwestycyjnym jako wyznacznikiem, w co inwestować

Jestem nieufny w stosunku do zupełnie pasywnych sposobów inwestowania na rynkach akcji. Mimo że mój horyzont inwestycyjny to nieskończoność, nie uważam, że posiadanie portfela złożonego w głównej mierze z akcji to dobry pomysł w każdych warunkach. Dodałbym co najmniej trzy dodatkowe czynniki do równania, które może pozwolić nam skuteczniej inwestować w długim terminie.

1. wyceny

Kupowanie akcji czy jednostek funduszy inwestycyjnych w momentach ich radykalnego przewartościowania (zaawansowana hossa) to recepta na stres, niższe długoterminowe zyski, a może nawet porzucenie inwestycji w panice i rozgoryczeniu. Im drożej, tym bardziej powinniśmy być skłonni do częściowego lub całościowego wyjścia z inwestycji w akcje i fundusze akcyjne. Powinniśmy sprzedawać, a nie kupować.

Poza tym - oczekiwana stopa zwrotu porusza się w przeciwnym kierunku niż ceny akcji. Im drożej kupujemy, na tym mniejszy zarobek możemy w przyszłości liczyć. Warto o tym pamiętać szczególnie w rzadkich momentach rynkowej euforii (i sprzedawać po długim okresie) oraz głębokiej paniki (i kupować na długi okres).

2. cykle koniunkturalne

Gospodarka rozwija się w cyklach, a rynek akcji najczęściej wyprzedza te cykle. W oczekiwaniu na spowolnienie lub recesję, kursy akcji spadają. W oczekiwaniu na ożywienie i w okresie wzrostu, kursy akcji rosną.

Jeśli potrafimy określać moment cyklu koniunkturalnego, w którym znajduje się gospodarka, możemy z trochę większym prawdopodobieństwem podejmować decyzje inwestycyjne. Pomocne mogą być takie wskaźniki jak inflacja, wzrost gospodarczy czy stopy procentowe.

3. dobór instrumentów

Do długiego horyzontu warto dobrać odpowiednie narzędzie inwestycyjne. Inwestycja w pojedynczą spółkę, szczególnie małą, to nie jest najlepszy pomysł. Firmy upadają i nasz wybraniec może nie przetrwać kolejnego cyklu koniunkturalnego – tak stało się np. z firmą Euromark (właścicielem marek Campus i Alpinus). Zainwestowałem w jej akcje z myślą o długim terminie i straciłem cały kapitał, mimo że przez długi czas miałem wysokie wirtualne zyski – Euromark niedawno zbankrutował.

Dlatego przy horyzoncie inwestycyjnym przekraczającym jeden cykl gospodarczy lepiej postawić na tradycyjne fundusze inwestycyjne, fundusze indeksowe lub fundusze ETF. Osobiście jestem zwolennikiem dwóch ostatnich, bo są tanie i bardziej przewidywalne, ale ich oferta w Polsce jest mikroskopijna.

Problemy inwestorów z horyzontem inwestycyjnym

Najgorsze, co może się zdarzyć inwestorowi, to zmiana horyzontu inwestycyjnego pod wpływem wydarzeń lub emocji w trakcie trwania inwestycji.

Kupujemy na przykład jednostki funduszu ETF na WIG20, bo spodziewamy się wzrostów w najbliższych tygodniach – nie ustalamy jednak, ani maksymalnej straty, przy której uznamy, że się pomyliliśmy, ani oczekiwanego ruchu w górę, przy którym zrealizujemy zysk. WIG20 spada, a my – działając bez planu – nie sprzedajemy jednostek. Krótkoterminowa inwestycja staje się inwestycją długoterminową, a my zamrażamy na nieokreślony czas swoje oszczędności.

Albo odwrotnie: kupujemy jednostki ETF na WIG20 jako długoterminową inwestycję pod emeryturę – chcemy skorzystać z długofalowego rozwoju największych polskich spółek giełdowych. Trzy miesiące po rozpoczęciu inwestycji nasz pakiet jednostek jest jednak wart o 15% mniej na skutek spadków na GPW, a my obawiamy się dalszych spadków. Sprzedajemy jednostki i zakładamy bezpieczną lokatę w nadziei, że za chwilę i tak odkupimy jednostki taniej. Inwestycja długoterminowa stała się inwestycją krótkoterminową bez jasnego planu.

Albo jeszcze inaczej – to piszę z własnego doświadczenia. W marcu 2009 roku, po szokującej bessie na GPW kupiłem jednostki funduszu Arka BZWBK po cenie ok. 20zł za sztukę. Z perspektywy czasu była to prawdziwa długoterminowa okazja. Ale po ok. dwóch miesiącach sprzedałem te jednostki po ok. 24zł za sztukę i cieszyłem się z zysku ok. 20%. W tej chwili jednostka jest warta ok 32zł, a w 2011 była warta ponad 40zł. Tylko co z tego - nie utrzymałem ich dłużej, mimo że do każdej inwestycji podchodzę długoterminowo. Wysokie, szybkie zyski skłoniły mnie do realizacji zysków o dużo za wcześnie. Zmieniłem horyzont inwestycyjny w trakcie inwestycji.

Jak ustalić horyzont inwestycyjny naszej inwestycji?

Co robić? Nie sądzę, żeby kluczem było wyłącznie określenie długości czasu, który chcemy posiadać jakąś inwestycję. To zbyt duże uproszczenie.

Na pewno musimy określić swoją tolerancję na wahania wartości naszej inwestycji w czasie. W strategii „kupuj i trzymaj” na pewno spotkają nas po drodze radykalne spadki wyceny akcji. Mamy to jak w banku – nie da się od tego uciec. W takich momentach osoby, które w rzeczywistości nie akceptują tego ryzyka, mają skłonność do porzucania inwestycji lub innych nerwowych ruchów. W pewnym sensie – sami jesteśmy dużym zagrożeniem dla skuteczności tego podejścia.

Dlatego nawet jeśli inwestujemy na emeryturę oddaloną o 30 lat, nie wybierajmy automatycznie akcji. Obciążenia emocjonalne będą w trakcie tej inwestycji zbyt duże, żeby wykonać jej założenia. Nasz portfel powinien być dużo bardziej konserwatywny – z przewagą obligacji oraz depozytów bankowych.

Druga rzecz to dostosowanie horyzontu inwestycyjnego narzędzi, których chcemy używać. I co z tego że kupiłem akcje małej spółki Euromark z myślą o wieloletniej inwestycji? Okazała się złym narzędziem do tego celu. Zamiast akcji pojedynczych spółek dużo rozsądniej wybierać fundusze ETF, fundusze indeksowe lub tradycyjne fundusze inwestycyjne. Jakimś rozwiązaniem mogą być też spółki dywidendowe lub większy portfel akcji różnych spółek.

Trzecia rzecz to dostosowanie horyzontu inwestycyjnego do strategii inwestycyjnej, którą chcemy się kierować. Początkujący inwestorzy często nie mają szczególnie sprecyzowanej strategii, a jej zbudowanie zajmuje dużo czasu. Nie każdemu się to udaje. Działanie bez strategii jest jednak podwójnie ryzykowne – dużo łatwiej dryfować wtedy między jednym a drugim podejściem, skracać i wydłużać horyzont inwestycyjny w odpowiedzi na przypadkowe wydarzenia, panikować i robić nerwowe transakcje pod wpływem chwili.


I ostatnia rzecz – wydaje mi się, że warto prowadzić jednocześnie kilka różnych inwestycji o różnych horyzontach inwestycyjnych, różnych poziomach ryzyka oraz różnych strategiach. To lepsze środowisko do rozwoju – możemy się więcej nauczyć. Najważniejsze jednak, żeby umieć odpowiedzieć sobie z jakąś precyzją, jaki jest horyzont oraz założenia strategii każdej z tych inwestycji.

Podsumowując: najlepiej łączmy horyzont inwestycyjny z naszą tolerancją na ryzyko (rozumianą jako możliwe wahania wartości kapitału), doborem narzędzi inwestycyjnych oraz strategią inwestycyjną, która ma nam pomóc w podejmowaniu ważnych decyzji inwestycyjnych w przyszłości.



5 komentarzy:

  1. Jakie instrumenty są dobre w horyzoncie 20-25 lat?

    Jak podzielić portfel % w tak długim horyzoncie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadaje Pan naprawdę ciekawe pytania, na które niestety nie ma łatwych odpowiedzi. Jeśli Pana horyzont to rzeczywiście 20-25 lat, na pewno warto mieć w nim akcje, ale musi się wtedy Pan przygotować na wszystko, co się z tym wiąże, czyli na przykład duże wahania wartości kapitału. Spadki na giełdach w okresach bessy lub koret spadkowych ma Pan jak w banku, na dodatek kilka razy w takim okresie. W takim okresie wystąpią jednak również okresy bardzo atrakcyjnych wzrostów i ryzyko powinno zostać ostatecznie wynagrodzone wyższymi zyskami niż na nieryzykownych aktywach.

      Żeby zmniejszyć te wahania, lepiej jednak podzielić swoje aktywa na kilka części (obigacje, depozyty, akcje) - wtedy będzie trochę więcej spokoju, a w dłuższym terminie zyski za podjęcie ryzyka powinny się również pojawić.

      Można do tego starać się regulować proporcje różnych aktywów w odniesieniu do cykli koniunkturalnych (np. kupować akcje w oczekiwaniu na ożywienie gospodarcze) czy wyceny akcji (kupować po korektach spadkowych lub długotrwałej bessie).

      Wiem, że będzie to dla Pana trochę irytujące, ale poza tym, co napisałem, nie jestem w stanie pomóc Panu precyzyjnie odpowiedzieć na te pytania. Dlaczego? Ponieważ każda odpowiedź jest całkowicie indywidualna i zależy nie tylko od takich czynników jak tolerancja ryzyka, horyzont inwewstycyjny czy wiek, ale też wiedzy, obecnej sytuacji zawodowej i rodzinnej, oczekiwanej sytuacji zawodowej i rodzinnej, i tak dalej.

      Proszę sobie wyobrazić, że w tej chwili ja i mój niewiele starszy brat mamy kompletnie różne podejście do budowania swojego portfela oszczędności i inwestycji mimo że bardzo dużo nas łączy. Jednak to, co nas dzieli, sprawia, że zupełnie inaczej oceniamy sytuację i wykonujemy inne ruchy.

      Dlatego zachęcam do całościowej analizy tego, czego Pan oczekuje, co jest możliwe do osiągnięcia i jakich mechanizmów trzeba użyć, żeby to osiągnąć.

      Pozdrawiam, proszę wracać!

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. A jak rozpoznawać te cykle koniunkturalne,
      gdzie się teraz znajdujemy?

      Usuń
    3. To też nie jest niestety nauka ścisła. Tutaj artykuł od którego można rozpocząć poszukiwania odpowiedzi na to pytanie: http://www.ipo.pl/private_banking/artykuly/cykl_inwestycyjny_aktywow_czyli_w_co_i_kiedy_inwestowac_592735.html

      Usuń
    4. Wydaje mi się że dobrym sposobem sprawdzanym na własnej skórze jest spora dawka ostrożności na samym początku. Ja zostałem do niej jakoby przymuszony, ponieważ mój horyzont inwestycyjny jest piekielnie krótki - około roku (pieniążki zbierane a potem wydawane na wykończenie mieszkania). Cel główny - ochrona kapitału. Zainteresowałem się więc niemrawymi produktami byle by nie stracić. Jest jednak w tej taktyce zysk ukryty. Skoro zacząłem się bawić w fundusze, z tytułu zacząłem poszerzać swoją wiedzę w zakresie oszczędzania i inwestowania. Po pół roku może poziom tej wiedzy nie powala, jednak zauważyłem się lata świetlne dalej niż poprzednio. Wszystko to dość niewielkim kosztem, ponieważ nie naraziłem się na emocjonalną spekulację. Inna sprawa to fakt, że oszczędności zaczynałem od zera. Teraz nadejdzie kolejny sprawdzian - jakie będzie zachowanie przy już zgromadzonym jakimś tam kapitale. Widzę bowiem u siebie ciągotki na dywersyfikację portfela i wpłacanie części nowych składek na bardziej ryzykownej klasy funduszy. No ale jak zauważył autor - inwestor uczy się przez całe życie.

      Usuń

A co Ty sądzisz?