niedziela, 30 grudnia 2012

Czy Twoje finanse osobiste są naprawdę osobiste?

Jeśli czegoś się nauczyłem w trakcie dziewięciu miesięcy pisania o swoich oszczędnościach i inwestycjach na tym serwisie, to tego, że najlepszymi doradcami finansowymi dla swoich pieniędzy jesteśmy my sami. Nikt nigdy nie przekona mnie już, że jest inaczej. Koniec, kropka.

Niestety na skutek ofensywy marketingowej branży finansowej (od banków poprzez firmy ubezpieczeniowe po pośredników) uwierzyliśmy, że potrzebujemy pomocy przy organizowaniu swoich finansów. Że jeśli nie prowadzi nas za rękę ekspert albo doradca, najpewniej sobie nie poradzimy.

Tylko zaraz nasze finanse osobiste powinny być... no właśnie – osobiste. W ich centrum nie powinny być instytucje i narzędzia finansowe, nasi doradcy, plany, programy czy inne byty z tej branży. W ich centrum powinniśmy być my. Czy Twoje finanse osobiste są naprawdę osobiste?

Finanse osobiste, a odpowiedzialność czyja?

czy Twoje finanse osobiste są naprawdę osobiste?
Fascynuje mnie rola doradców finansowych – tych w bankach, firmach ubezpieczeniowych i firmach pośrednictwa finansowego. Jestem całkowicie pogodzony z ich istnieniem oraz rozumiem, że działają przede wszystkim dla zysku. Który w tej branży potrafi być naprawdę wysoki i zależy w linii prostej od sprzedaży. Szczególnie prowizje za kredyty, produkty ubezpieczeniowe (np. polisy inwestycyjne) oraz inwestycyjne (np. fundusze inwestycyjne w różnych formach) bywają astronomiczne.

I dobrze. Nie mam z tym najmniejszego problemu.

Zastanawiam się tylko, jaki wpływ (świadomy lub nieświadomy) ma tego typu motywacja na doradców oraz gdzie jest w tym wszystkim mój interes. To nie przypadek, że praktycznie wszystkie spotkania z doradcami, które odbyłem po stronie oszczędzania i inwestowania, prowadzą do tego samego miejsca – planów systematycznego oszczędzania w formie ubezpieczenia na życie.

Cała otoczka polegająca na „kompleksowym badaniu sytuacji życiowej klienta” to czysty rytuał. Służy zawsze uzasadnieniu twierdzenia, że potrzebuję jakiegoś piętrowego, drogiego rozwiązania finansowego.

Zresztą – bądźmy poważni. Nikt, ale to nikt, nie jest w stanie w godzinę, przy pomocy jakiegoś kwestionariusza, prześwietlić naszej sytuacji życiowej i dostosować do niej naszych finansów. Po pierwsze, nasza sytuacja jest dużo bardziej dynamiczna niż wydaje się doradcom. Po drugie, jest w niej dużo więcej niuansów, których nie wyłapie pierwszy lepszy kwestionariusz.

Dlatego to my powinniśmy brać większą odpowiedzialność za swoje finanse. W końcu są to finanse osobiste i doradca, którego poznaliśmy dwa dni temu przez telefon i który obraca dziennie kilkunastu innych klientów, nie wejdzie w nie nawet w jednej dziesiątej tak głęboko jak możemy my.

Problem oczywiście polega na tym, że wielu z nas nie zna się na finansach. Spokojnie – wielu doradców klienta w bankach i firmach pośrednictwa, w tym renomowanych, zna się na nich niewiele lepiej. Będziemy mieli szczęście, jeśli trafimy na kogoś, kto zna się dobrze na ofercie swojej firmy. A przecież rynek finansowy to nie tylko Kredyt Bank, mBank czy IdeaBank. To w ogólne nie tylko banki!

Poza tym – spójrzmy na pracę doradcy klienta z własnej perspektywy. Jaki interes ma przedstawiciel np. firmy Aviva w przedstawianiu mi tańszej czy w inny sposób lepszej oferty konkurencji? Jaki interes ma szeregowy pracownik banku Millennium (a z takimi mamy do czynienia) w poznawaniu oferty innych banków, biur maklerskich, towarzystw inwestycyjnych, itp.? Absolutnie żadnego.

A więc poradę otrzymujemy z reguły od kogoś, kto słabo zna nas i nasze potrzeby oraz słabo zna sytuację na rynku. Efekt nie może być dobry.

Nie przypadkiem IKE obligacje, które uważam za odpowiednie dla moich potrzeb, nie polecił mi żaden doradca. Więcej – to ja zaskakiwałem absolutnie każdego tym, że można coś takiego mieć. Polecił mi je nawiasem mówiąc jeden z czytelników w komentarzu.

Fundusze ETF oraz fundusze indeksowe, które wkrótce staną się moim najważniejszym instrumentem długoterminowego inwestowania nie polecił mi żaden doradca. Przeczytałem o nich chyba na jakimś blogu, a potem zacząłem więcej czytać na własną rękę w różnych źródłach.

Dlatego uważam, że – niestety lub na szczęście – powinniśmy brać więcej osobistej odpowiedzialności za nasze osobiste finanse.

Finanse osobiste to nie abstrakcja

Racjonalne myślenie o finansach osobistych utrudnia nam jeszcze jedna rzecz – to, że często myślimy o pieniądzach w sposób abstrakcyjny, trochę oderwany od rzeczywistości. Ekscytujemy się na przykład stopami zwrotu z inwestycji w fundusze czy w akcje. Dajemy się ponieść emocjom związanym z szybkimi, łatwymi albo wysokimi zarobkami. Pieniądze stają się wartością samą w sobie – procenty, liczby, wzrosty, spadki stają się podstawowym punktem, na którym się skupiamy.

Rozmawiałem o tym długo z moim tatą i doszliśmy do dość niby banalnych, a jednak dla niektórych rewolucyjnych wniosków.

Nie ma znaczenia to, że twój znajomy osiągnął w zeszłym roku pięć razy większe zyski z giełdy niż ty. Nie ma znaczenia to, że twój sąsiad ma wcześniejszą i wyższą emeryturę niż ty kiedykolwiek będziesz mieć. Nie ma najmniejszego sensu porównywanie się z innymi tylko w tym jednym wymiarze.

Wokół mniejszych zarobków lub bezpiecznych oszczędności (a nie ryzykownych inwestycji) można zbudować równie szczęśliwe życie. A może nawet bardziej szczęśliwe.

To jest raczej kwestia odkrycia jak najwcześniej, ile powinniśmy zarabiać, wydawać, oszczędzać, inwestować, itp., żeby nasze finanse dobrze pasowały do naszych osobistych, niepowtarzalnych potrzeb dzisiaj i w przyszłości. A nie odwrotnie – nie żeby powszechne wyobrażenia o bogactwie, zamożności, itp. oraz abstrakcyjne liczby definiowały nasze potrzeby i nasze działania.

Innymi słowy: najlepiej jeśli widzimy między naszymi wyborami życiowymi a naszymi finansami osobistymi, rozumianymi jako zarobki, wydatki, oszczędności i inwestycje, bezpośredni związek. Warto widzieć je jako układ naczyń połączonych, a nie dwie osobne planety.

Zyski i straty na giełdzie czy funduszach, dłuższe godziny w pracy w poszukiwaniu dodatkowych zarobków, bardziej ryzykowne inwestycje, itp. - to wszystko wpływa na całokształt naszego życia. Możemy być przez to bardziej zestresowani, niespokojni, przemęczeni, itp.

Dla przykładu: moja niechęć wobec rynku forex oraz odważniejszego, aktywniejszego inwestowania w ryzykowne aktywa typu akcje czy fundusze bierze się stąd, że ewentualne zyski z tej aktywności są o wiele za małe w porównaniu z tym, ile musiałbym poświęcić jej czasu, uwagi, nerwów, stresu, itp. Wolę trochę więcej świętego spokoju niż dodatkowe tysiące złotych czy punkty procentowe, które i tak nie robią różnicy w jakości mojego życia.

Dlatego dla swoich długoterminowych finansów szukam jakiejś równowagi między bezpiecznymi formami lokowania kapitału a pasywnym inwestowaniem (np. w fundusze indeksowe), a w finansach krótkoterminowych chcę się skupić na pracy w jej różnych przejawach.

Tyle, w dużym skrócie, mogę powiedzieć o swoim ogólnym pomyśle na swoje finanse osobiste. Daję doradcom i ekspertom małe szanse, że przekonają mnie, że potrzebuję czegoś zasadniczo innego.

Od finansów się wszystko zaczyna, ale nie wszystko się na nich kończy

Pieniądze to nie wszystko, ale czyste finanse stanowią fundament, na którym możemy swobodnie działać. Nie chwieje się nam grunt pod nogami. Mamy więcej przestrzeni. Możemy planować i działać, a nie tylko fantazjować.

To niezły paradoks, że kiedy mamy już wystarczająco duże oszczędności, żeby poczuć się bezpiecznie, stabilnie, niezależnie, przestajemy trochę zwracać uwagę na pieniądze. Przestają być takie ważne. Finanse są już jakoś tam uporządkowane, mamy dla nich swój osobisty system i pojawia się przestrzeń, żeby robić rzeczy inaczej – bez perspektywy „od pierwszego do pierwszego”, bez strachu o utratę pracy, bez presji na szybkie zyski, bez presji na natychmiastowe decyzje („mamy jedyną w swoim rodzaju promocję na plan emerytalny, ale musi pan podpisać umowę w tym tygodniu”, itp.), a może w ogóle bez presji na zarobki.

Dlatego uporządkowanie finansów osobistych ma moim zdaniem wysoki priorytet w szerszym kontekście. Przejdźmy ten etap i dalej będzie z górki.

Żeby to się udało potrzebujemy trzech rzeczy:

2 komentarze:

  1. W pełnej rozciągłości popieram zdanie autora tekstu. Tylko my wiemy tak naprawdę, czego i kiedy będziemy potrzebować.
    Faktycznie do tego potrzebne są przynajmniej podstawy ekonomi i finansów, ale te można zdobyć w praktyce najlepiej na niewielkich kwotach, tak aby poznać mechanizmy instrumentów finansowych.
    Niestety na to potrzeba poświęcić swój czas, ale co jest ważniejsze od posiadania zdrowia i zabezpieczenia przyszłości swojej i bliskich ?

    Pozdrawiam i oczekuję kolejnych odsłon nowych artykułów :)

    OdpowiedzUsuń

A co Ty sądzisz?